niedziela, 16 sierpnia 2015

Rozdział 3

Tydzień później

Piotr
-Martyna, przepraszam, za to, że musiałaś udawać moją dziewczynę-odprowadziłem ją pod same drzwi jej mieszkania. 
-Przestań mnie za to cały czas przepraszać. Może wejdziesz?-zaproponowała. 
-Dobrze, ale tylko na chwilkę-nieśmiało się uśmiechnąłem. Weszliśmy do jej mieszkania. Było bardzo luksusowe. 
-Napijesz się czegoś?-zapytała z kuchni. 
-Może soku.. Przecież prowadzę. 
-To wejdź do salonu i usiądź na kanapie. 
Usiadłem i rozejrzałem się po salonie. 
-Bardzo luksusowo tutaj masz. 
Martyna weszła i podała mi szklankę soku. Usiadła blisko mnie i patrzyła w stolik. 
-Rodzice mi pomogli urządzić to mieszkanie. 
-Jak chcesz, to możemy skończyć tą całą szopkę..
-Ale ja nie chcę jej kończyć-spojrzała na mnie jej czekoladowymi oczami.-Nie chcę i nie mogę, bo.. bo.. Cię kocham!-wstała i poszła do kuchni.-Jeśli chcesz to możemy to zakończyć-widziałem łzy na jej twarzy chociaż stała tyłem do mnie i łkała. 
Podszedłem do niej od tyłu i ją przytuliłem. Ona odwróciła się i wtuliła się we mnie. 
-Nie widzę powodu byśmy musieli to kończyć. Kocham Cię-pocałowałem ją. 
-Chodźmy do salonu i może obejrzyjmy jakiś film-otarła łzy wierzchem dłoni. 
Usiedliśmy na sofie. Włączyłem TV, akurat leciała jakaś komedia romantyczna. Martyna po około godzinie usnęła. Zaniosłem ją do sypialni, a sam znalazłem jakiś koc w szafie i położyłem się w salonie. 

***

Martyna 
Obudziłam się w swoim łóżku, chociaż z tego co pamiętam, to oglądaliśmy film w salonie. Byłam wtulona w mojego.. chłopaka? Od wczoraj tak naprawdę jesteśmy razem. Tydzień temu nad tym basenem szczerze mówiąc było komicznie... Wstałam i poszłam do kuchni. Na sofie w salonie spał Piotrek. Postawiłam wody na kawę i zaczęłam robić śniadanie. Zaniosłam talerz z kanapkami i kawę do salonu. Usiadłam na sofie i patrzyłam na śpiącego Piotrka. Po chwili mężczyzna obudził się:
-Długo spałem? 
-Nie wiem. Ja wstałam jakieś pół godziny temu. Jedz śniadanie i pij kawę, bo wystygnie. 
-Nie wiem, co bym bez Ciebie zrobił-pocałował mnie w policzek. 
-Umarłbyś z nudów-zaśmiałam się.-Idę się ogarnąć do łazienki. Za godzinę wrócę. 
-Co? Każesz mi czekać na siebie aż godzinę? 
-Jak kochasz to poczekasz!-śmiejąc się poszłam do łazienki. 
Po około pół godzinie wyszłam z niej gotowa na kolejne wyzwania tego świata. 
-Mamy dziś wolne czy nockę?
-Nockę. To co robimy?
-Co chcesz, Piotrusiu. 
Pocałował mnie w szyję, a potem zaniósł mnie do sypialni... 

***

-Piotrek, wstawaj! Spóźnimy się-w pośpiechu zakładałam buty. 
-Jeszcze 5 minutek! 
-Nie! Dyżur mamy za pół godziny! A zanim dojedziemy do stacji to chwila minie! 
-Dobra, już wstaję. 
Wyszliśmy szybko z mieszkania i pojechaliśmy do stacji. 
-Dzień dobry, doktorze!-przywitaliśmy się.
-Cześć, dzieciaki! Piotr, mogę Cię na chwilę prosić? 
-Eee.. tak-odpowiedział Piotrek. 
-To ja pójdę się przebrać. 

Piotr

Zdziwiłem się bardzo, gdy Wiktor chciał ze mną porozmawiać w 4 oczy. 
-O co chodzi, doktorze?
-Jesteście razem z Martyną?
-Tak. 
-To pilnuj jej i badź dla niej dobry, bo to świetna dziewczyna. 
-Wiem, doktorze. 
Poszedłem do stacji się przebrać, gdzie na parapecie siedziała Martyna i klikała coś w telefonie. 
-O czym rozmawialiście?-zapytała nie odrywając oczu od wyświetlacza.-Adrian Cię pozdrawia. 
-O życiu-ubrałem koszulkę ratownika.-Też go pozdrów. 
-Aha. To była na pewno interesująca rozmowa. Trzeba iść przygotować karetkę. 
-Tylko się ubiorę.
Wychodziła, gdy złapałem ją za rękę i zapytałem:
-Co robisz jutro po południu i wieczorem?
-Nie mam planów. A  co?-wychodziliśmy z stacji. 
-Zabieram Cię na romantyczną kolację w magiczne miejsce. 
-A gdzie to magiczne miejsce sie znajduje?
-Nad Wisłą, tylko tyle mogę Ci powiedzieć. 
-Ok. 


Następnego dnia

Martyna
Szykowałam się do kolacji z Piotrkiem. Nie wiedziałam, co na siebie włożyć.. Stałam  przed szafą. Mam tyle ubrań, a gdy przychodzi co do czego, to okazuje się, że nie mam nic... Ktoś zadzwonił do drzwi mojego mieszkania. 
-Dobrze, że Basiu przyszłaś! Spadłaś mi z nieba!
-Co sie stało?-zapytała wchodząc do mojej sypialni i widząc bałagan sama sobie pewnie odpowiedziała na to pytanie.-Zaraz czegoś poszukamy. 
Po 20 minutach szukania  Basia wyciągnęła z mojej szafy taki zestaw:
-W tym będziesz wyglądała obłędnie i go na pewno oczarujesz! A teraz idź się ubierać! 
-Już idę.
Znikłam w łazience. Po pół godzinie wyszłam z niej. 
-I jak?-zapytałam niepewnie.
-Wyglądasz obłędnie! O której Piotrek ma przyjechać?
-Za 10 minut. 
-Idealnie się wyrobiłyśmy. Ja będę już lecieć, a Ty się kochana dobrze baw z swoim księciem na białym rumaka! 
-Pa, Basiu!-powiedziałam i odprowadziłam ją do drzwi. 
Chwilę później przyjechał Piotr. 
-Cześć, Martynka! Wyglądasz cudownie! Jedziemy?
Zarumieniłam się i pokiwałam głową na tak. Jechaliśmy chyba z pół godziny. Gdy wysiedliśmy Piotr zasłonił mi oczy ręką i powiedział:
-Nie otwieraj oczu. Jeśli chcesz, żebyśmy oboje tam doszli, to musisz mi zaufać. 
-Ufam Ci-wypaliłam i się uśmiechnęłam. 
Po paru minutach chłopak powiedział:
-Teraz będą 2 stopnie do pokonania.-weszłam niepewnie na te schodki.
Odsłonił mi oczy. Zobaczyłam, że jesteśmy na statku, który pływa po Wiśle! 
-I jak?-szepnął mi na ucho. 
-Boże.. tu jest cudownie! Kocham Cię-pocałowałam go. 
-Ja Ciebie też. Chodźmy zająć miejsce i coś zjedzmy.
-Głodny jesteś?

-Pewnie. Tak się denerwowałem, że Tobie się spodoba, że nic nie mogłem zjeść-uśmiechnął się. 

Zajęliśmy miejsca na przeciw siebie. Piotrek złożył zamówienie, a w czasie oczekiwania rozmawialiśmy. 
-Pamiętasz, jak się poznaliśmy?-zapytał.
-Tak. Pomogłeś mi i bardzo Ci za to dziękuję!
-Zatańczymy? 
W tle leciała piosenka, którą bardzo uwielbiałam.. Piotr podszedł do mnie, ukłonił się przede mną i "porwał" do tańca. Ja trzymałam rękę na jego barku, a on na mojej talii, dłonie spletliśmy z sobą i tańczyliśmy. Położyłam głowę na jego barku i tak przytuleni tańczyliśmy... 

sobota, 15 sierpnia 2015

Rozdział 2

Kilka miesięcy później


Piotr

-Martyna, co robisz wieczorem?-zapytałem, gdy razem weszliśmy do stacji. 
-Jestem umówiona, a co?
-Wiesz, że jutro mamy wolne?
-I co z tego?
-Pójdźmy na basen. Przecież jest taki niemiłosierny upał, że idzie zejść. 
-Możemy iść, czemu nie. 
-Z kim jesteś umówiona? Czekaj.. zgadnę.
-Zgaduj powoli, a ja pójdę się przebrać.
Poszła do szatni się przebrać. Po paru minutach wróciła. Ja w tym czasie zrobiłem sobie kawę.
-I co, wymyśliłeś, Einsteinie?
-Z Rafałem?
-Nie. Z nim już skończyłam. Nie potrafiliśmy się dogadać w prostych sprawach,a co dopiero byłoby gdybyśmy razem zamieszkali..? Ale zgaduj dalej.
-Marcin?
-Z tym dupkiem nie mam już od dawna nic wspólnego. Nie zgadłeś. Pech.-wyszła zabierając mi kawę z stołu. 
-Martyna, a moja kawa?
-Zrobisz sobie następną. Wiesz, że dziś jeździmy razem w podstawie? Nie zapomnij papierów ze sobą wziąć. 
-Martyna.
-Słucham?-spojrzała na mnie i uniosła prawą brew.
-Jutro się policzymy. 
-Zobaczymy. 

Martyna

Poszłam do karetki. Musiałam "ukraść" Piotrkowi ten kubek, żeby się z nim podroczyć. Wieczorem mam się spotkać z Adrianem, moim przyjacielem. Znamy się od gimnazjum, chodziliśmy do jednej klasy, a liceum wybraliśmy także to samo, tylko inne kierunki. Piotrek coraz bardziej mi się podoba, ale nie mogę dopuścić do mojego mózgu myśli, że po tylu rozczarowaniach z strony mężczyzn mogłabym się od tak zakochać w tym lekkoduchu. Piotrek też jest moim przyjacielem. Ale zbyt często doprowadza mnie do szału. 
-Martyna, wezwanie mamy!-zjawił się jakby znikąd i mnie wystraszył.
-Musisz mnie tak straszyć?! 
-Spokojnie, przecież nic się nie stało. 
-Dobra, nieważne. Co to za wezwanie?
-Zabezpieczamy jakiś charytatywny rajd w centrum. 
-Super. Jedźmy już-powiedziałam wsiadając do karetki.-To gdzie jedziemy na ten basen?
-W moje rodzinne strony. 
-Czyli?
-Do pięknego domu z dużym basenem. 
-Aha. 
Nie wiem dlaczego powiedziałam "aha". 

Wieczorem

Wychodziłam z stacji, gdy ktoś złapał mnie za dłoń. 
-Z kim jesteś umówiona?-zapytał Piotrek. 
-Z mężczyzną. Śpieszę się, przepraszam. 
-Dużo mi powiedziałaś. O której mam jutro po Ciebie przyjechać?
-O której chcesz. Imię mojego dzisiejszego towarzysza i tak Ci nic nie powie. 
-To mi je powiedz. Potem Ci napiszę SMSa, o której przyjadę, ok?
-Adrian. Ok. 
Wyszłam z stacji i skierowałam się w stronę bramy. W bramie zobaczyłam Adriana. 
-Adrian!
-Martyna!-rzuciłam mu się na szyję.- Bardzo się za Tobą stęskniłam przez te kilka miesięcy. 
-Ja za Tobą też! 
-Idziemy?
-Tak. Może pójdziemy do Ciebie i obejrzymy jakiś film w tv, jak w LO. Pamiętasz?
-To bardzo dobry pomysł! 
Wsiedliśmy do jego samochodu i pojechaliśmy do mnie. 
-Kto to zatrzymał Cię w stacji?
-Kolega. 
-Kolega? Wyglądaliście jakbyście mieli się zaraz pocałować. 
-Jutro mamy jechać razem, oczywiście jako przyjaciele na basen w jego strony.  Napijesz się wina? Bo ja chętnie-nalałam sobie całą lampkę wina i wypiłam ją prawie naraz. 
-Chętnie-zaniosłam kieliszki i butelkę do salonu.-Powiedz, co Ci leży na żołądku. 
-Chyba się mówi na sercu. 
-To ja jestem po studiach filozoficznych! A teraz opowiadaj.
-A co ja mam Ci opowiadać?
-O nim. 
-Ma na imię Piotr. Jest kierowcą-ratownikiem w naszej stacji. Tak mnie denerwuje, że czasem mam ochotę go udusić, a potem nagle chciałabym go pocałować. Może nie powinnam jechać z nim na ten basen? 
-Jedź! Masz się z nim świetnie bawić i powiedzieć mu o swoich uczuciach! 
-Nie! 
Dostałam SMSa. Piotrek napisał:
Przyjadę po Ciebie o 7:00. Weź ze sobą kilka ciuchów na przebranie. 
-To ja będę się zbierał, bo musisz się wyspać i spakować-pożegnał się Adi. 
-Ja i Piotrek nie jesteśmy, parą, rozumiesz?
-Dobra, dobra. 
Wyszedł, a ja poszłam się spakować. 

Następnego dnia

Piotrek przyjechał po mnie punktualnie. 
-To jedziemy?-zapytałam, gdy pakował moją torbę na tylne siedzenie. 
-Spokojnie. Zaraz ruszamy. Opowiedz mi o tym tajemniczym Adrianie. 
-Mogę Ci opowiedzieć.. ostatecznie. 
-Jak ja lubię, gdy  żartujesz! 
Opowiedziałam mu o Adrianie. 
-Serio nic was w LO nie łączyło poza przyjaźnią?-spojrzał na mnie, a ja przygryzałam dolną wargę. Spojrzałam mu w jego piękne piwne oczy i znowu odleciałam. 
Po paru godzinach dotarliśmy do posiadłości. Był to duży dom z wielkim ogrodem. Gdy wjeżdżaliśmy to widać było duży basen. Wysiadłam z samochodu i zapytałam mimochodem:
-Czyj to dom?
-Ekhm.. moich rodziców. 
-ŻE CO? ZABRAŁEŚ MNIE DO DOMU TWOICH RODZICÓW I NIE RACZYŁEŚ MNIE O TYM POINFORMOWAĆ?! 
-Wyjechali na wakacje do Paryża i wracają jutro. Chodź, pokażę Ci basen. Od razu możesz przebrać się w strój kąpielowy. 
Poszłam przebrać się do łazienki, gdy wróciłam, to Strzelecki siedział nad basenem i szczęka mu opadła na mój widok. 
-Coś nie tak?-zapytałam i usiadłam koło niego. 
-W tym stroju wyglądasz bardzo seksownie. 
-Serio?
-Tak. Idę popływać. Idziesz ze mną?
-Na razie posiedzę sobie tutaj. 
Zamknęłam oczy i chciałam, aby promienie słoneczne we mnie wsiąkły. Niestety nie było mi to dane, bo ktoś za nogę wciągnął mnie pod wodę. Gdy otworzyłam oczy wiedziałam, kto to był.. Pocałował mnie. Zrobiłam duże oczy i postanowiłam odwzajemnić jego pocałunek. Gdy powoli kończył mi się tlen wypłynęłam na powierzchnię i zobaczyłam jak kobieta i mężczyzna w średnim wieku nam się przyglądają. Pewnie widzieli podwodny pocałunek i myślą, że jesteśmy parą. Pomyślałam-super. 
-Mamo, tato-zaczął Piotr-to jest Martyna. 
-Dzień dobry-powiedziałam wychodząc z basenu. Czułam się bardzo zawstydzona tym, że zobaczyli nas w takiej dwuznacznej sytuacji. 
-Witaj, Martynko! Piotruś bardzo nam dużo o Tobie opowiadał.. Jesteś jego nową dziewczyną? Ja nazywam się Alina, a to Andrzej, mój mąż, jesteśmy rodzicami Piotra. 
-Bardzo miło Państwa poznać-podałam im dłoń. 
-Nam Ciebie też-zakomunikował Andrzej. 
-Bardzo Państwa przepraszam, ale muszę na chwilę z Piotrkiem porozmawiać. Piotruś, mogę Cię prosić na chwilkę?-poszliśmy do jego pokoju. Gdy zamknęłam drzwi od sypialni zaczęłam mój wywód:-Co Ty wymyśliłeś?! Przecież nie jesteśmy parą! 
-Zrób to dla mnie, proszę. Poudawajmy przed moimi rodzicami parę. Bardzo się ucieszyli, gdy im powiedziałem, że poznałem Ciebie i nie chcę ich zawieść! 
-Dobra, niech Ci będzie.
Wróciliśmy na dół i udawaliśmy szczęśliwą parę, ale niestety wieczorem musieliśmy wracać do Warszawy. 


niedziela, 9 sierpnia 2015

Rozdział 1

Piotr
Martyna... ta dziewczyna nie może wyjść mi z głowy. Chociaż od naszego ostatniego spotkania minęło kilka tygodni. Miała zadzwonić i się umówić ze mną na kawę. Wiktor zwolnił dziś jednego z ratowników-Maćka. Przyszedł skacowany na dyżur. Wcale mu się nie dziwię(Wiktorowi), że go wywalił. 
-21 S zgłoś się!
-21 S zgłaszam się!
-Mężczyzna, zatrzymał się, ul. Kochanowskiego. Jakaś dziewczyna przeprowadziła RKO. 
-Przyjąłem, jedziemy. 
Poszliśmy do karetki i pojechaliśmy na akcję. 
Martyna
Przebiegałam ulicą Kochanowskiego i zobaczyłam mężczyznę, który zemdlał, wiec podeszłam do niego sprawdzić co się stało. Stwierdziłam, że nie oddycha i nie ma pulsu, więc przeprowadziłam RKO. Po chwili przyjechała karetka. Wysiedli z niej ratownicy i lekarz. Wsród ratowników rozpoznałam Adama i Piotrka. Strzelecki uśmiechnął się do mnie i poszedł po sprzęt. 
-Adam, Piotr! Sprzęt weźcie!-rzekł lekarz do chłopaków.-Wiktor Banach, pogotowie ratunkowe. Co się stało?
-Martyna Kubicka. Przebiegałam ulicą Kochanowskiego i zobaczyłam mężczyznę, który zemdlał, wiec podeszłam do niego sprawdzić co się stało. Stwierdziłam, że nie oddycha i nie ma pulsu, więc przeprowadziłam RKO. 
-Piotr, parametry. 
-Saturacja 80 i rośnie. 
-To dobrze. Adam zrób wkłucie, a płyny podamy w karetce. Dobrze się pani spisała. 
-Dziękuję. W końcu to moja praca.
-W jakim sensie? 
-Jestem świeżo upieczonym ratownikiem medycznym. 
-Szuka pani pracy?
-Tak. 
-To zapraszam za ok. 10 minut do naszej stacji. Może pani z nami jechać i poczeka pani w stacji na rozmowę ze mną. 
-Dobrze. 
Jechaliśmy karetką. Adam zapytał się mnie:
-Co Ty tam robiłaś siostrzyczko?
-Biegłam-uśmiechnęłam się, bo widziałam, że Piotr śledzi naszą rozmowę i patrzy się na mnie w lusterku. 
-Piotr, skoncentruj się na drodze, bo wiemy, że pani Martyna Ci się podoba-powiedział Wiktor. 
-Doktorze, ale Ja jestem skoncentrowany. 
-Dobra, dobra. 
10 minut później
Siedziałam w stacji i czekałam na dr. Banacha. Po chwili zjawił się mój mam nadzieję przyszły szef i usiadł przy biurku. Szukał mojego CV i zaczął je przeglądać. 
-Skończyła pani Uniwersytet Medyczny w Warszawie?
-Tak. 
-Miała pani praktyki? 
-Tak, 5-dniowe. 
-Ćwiczy pani?
-Pyta mnie pan oto bo jestem kobietą?
-Nie. Pytam oto każdego. Trzeba być odpornym fizycznym i psychicznym żeby wytrzymać napięcie w tej pracy. 
-Chodzę na siłownie, uprawiam różne sporty, biegam. 
-Witam na pokładzie-podał mi dłoń.-Proszę jutro przyjść przed 7:00, bo nie lubię spóźnień, a pan Strzelecki wie o tym najlepiej-patrzył na Piotrka, który ukazał się w drzwiach stacji. Nasze spojrzenia na chwilę się spotkały. 
-Będę pamiętać. Do widzenia. 
Wychodziłam już prawie z bramy, gdy ktoś złapał mnie za rękę. 
-Piotrek! Wystraszyłeś mnie! 
-Przepraszam. Mam pytanie. 
-Mów. 
-Pamiętasz, że wisisz mi kawę? 
-Tak, pamiętam. I co w związku z tym?
-Może byśmy dzisiaj na nią poszli? 
-Dzisiaj idę na siłownię. 
-A jutro? Po dyżurze na przykład?
-Ok. Jutro mogę iść z Tobą na kawę. 
-To do jutra. 
Następnego dnia
Bardzo się denerwowałam dzisiejszym dyżurem.. Jeszcze rower mi się zepsuł, więc musiałam iść na nogach. I jeszcze ta kawa po dyżurze z Piotrem. Szłam zamyślona.. Byłam praktycznie pod stacją, gdy w kogoś wpadłam. 
-Martynka, uważaj na siebie. Będę musiał Cię znowu ratować-zaśmiał się Piotr. 
-Cześć, Piotruś-wypaliłam. 
-Denerwujesz się pierwszym dyżurem?
-Trochę. 
-Wejdźmy do stacji, bo możemy się spóźnić, jak postoimy tu jeszcze jakieś 10 minut. 
-Ok. 
Weszliśmy do stacji i przywitaliśmy się z Banachem mówiąc jednocześnie:
-Dzień dobry! 
-Cześć, dzieciaki! Piotr pokażesz Martynie karetkę. Dasz radio, kluczyk do szafki, strój. 
-Już się robi-odpowiedział Strzelecki. 
Poszliśmy do szatni się przebrać, a potem Piotr mi wszystko pokazał. Pół godziny później dostaliśmy wezwanie, które trwało prawie godzinę. Wróciliśmy w smutnych nastrojach. Ja byłam w niezłym dołku. Zmarł pacjent. Pierwszy dyżur i pierwszy pacjent, który zmarł.. Piotr objął mnie ramieniem, gdy byliśmy w stacji i powiedział:
-Nie mogliśmy go uratować. Gdyby ktoś wcześniej udzielił pomocy, to na pewno byśmy go uratowali.. Dzisiaj to Ja postawię Ci tą kawę! 
-Postawię Ci ją, jak powiedziałam, to zrobię. 

Siedzieliśmy w kawiarni i rozmawialiśmy. Piotrek umie mi poprawić humor. To muszę stwierdzić. 
-Szkoda, że wcześniej Cię nie znałam!-stwierdziłam, gdy wychodziliśmy z budynku. 
-Dlaczego?
-Potrafisz świetnie mi poprawić humor! Jeszcze w stacji, gdy kończyliśmy dniówkę to szczerze mówiąc nie miałam ochoty nigdzie wychodzić. Wiesz, przez ten zgon. 
-Czyli zamawiasz mnie na przyszłość, gdy będziesz miała doła?
-Oczywiście. 
-To Ja będę już szła. 
-Odwiozę Cię może. 
-Nie trzeba. 
-To nie było pytanie albo propozycja. To był fakt lub czyn. Jak chcesz, to możesz sobie to nazwać. 
-Raczej nie mogę dyskutować?-przygryzłam dolną wargę. 
-No raczej nie. 
Wsiedliśmy do jego auta. Gdy dojechaliśmy On wysiadł pierwszy i otworzył mi drzwi. 
-Dzięki za podwiezienie. Cześć. 
-Czekaj. Mam jedno pytanie. 
-Słucham tego Twojego jednego pytania-uśmiechnęłam się. 
-A ten palant nadal Cię nachodzi?
-Chodzi Ci o Marcina?
-Mniejsza oto jak się nazywa. Dał Ci spokój?
-Tak. 
-Cześć!
-Pa! 
Poszłam do mieszkania. To był naprawdę trudny dzień,ale fajnie się skończył... 


niedziela, 2 sierpnia 2015

Prolog

Martyna

Może zacznę od tego, że się przedstawię.. Nazywam się Martyna Kubicka. Parę tygodni temu skończyłam Uniwersytet Medyczny w Warszawie i aktualnie szukam pracy jako ratownik medyczny. Mam 25 lat. Byłego chłopaka na głowie... 
-Marcin! Puść mnie! To boli!-Marcin, mój eks chłopak wyciągał mnie na siłę z klubu. 
-Nie puszczę Cię, dopóki ze mną nie porozmawiasz jak normalny człowiek! 
-O czym niby mamy rozmawiać?! 
-O nas... Wiem, że chcesz dać nam jeszcze jedną szansę!-chciał mnie pocałować, a ja chciałam mu przywalić, gdy wyręczył mnie jakiś mężczyzna. Spojrzałam mu prosto w jego piwne oczy i szczerze mówiąc na chwilę odleciałam. 
-Ładnie to tak kobietę zmuszać do czegoś czego ona nie chce?-zapytał spokojnym głosem. 
-Nie Twój zasrany interes! 
-Raczej mój, bo jestem ratownikiem medycznym i gdy widzę, że jakiejś kobiecie dzieje się krzywda to chcę ją od tego uchronić. Jeśli jeszcze raz będziesz ją do czegoś zmuszał, to inaczej pogadamy-rękę opuścił i włożył do kieszeni swoich spodni.-Idziemy?-zwrócił się do mnie. 
-Tak.. tak..-odchodziliśmy a ja rzuciłam do Marcina:-Zostaw mnie w spokoju! 
-Bo co, Twój nowy fagasik mi coś zrobi?
Chciałam podejść do niego i mu przywalić, ale "on" złapał mnie w ostatniej chwili za dłoń i szepnął:
-Nie daj się, piękna, ponieś emocjom.. 
-Nie mów do mnie piękna, tylko Martyna.. 
Szliśmy i nie odzywaliśmy się do siebie. 
-Odwieźć Cię do domu?-zapytał.
-Nie trzeba, bo mieszkam niedaleko. 
-Ten Twój były to często Cię odwiedza?
-Rzadko. Rozstaliśmy się jakieś pół roku temu, a ten idiota myśli, że jest jeszcze dla niego miejsce w moim życiu.. 
-Jednak Cię odwiozę-byliśmy przy Jego aucie. 
-Ja mam wsiąść do TEGO auta?-zamrugałam gwałtownie powiekami. 
-Jak Ci się nie podoba to możesz iść na nogach.. 
-Ok.-miałam odchodzić, gdy złapał mnie za rękę i pociągnął do siebie.
-Żartowałem, Martynko..
-Ale z Ciebie żartowniś,...
-Piotr. To gdzie mam Cię zawieźć? 
-Mickiewicza 18/185. 
-Mój przyjaciel z żoną mieszkają chyba w tym samym bloku co Ty. 
-A jaki numer mieszkania?
-18/184.
-A to Adaś Wszołek. Mój brat cioteczny. 
-To Ty pewnie jesteś Martyna Kubicka?
-A Ty Piotr Strzelecki?
-We własnej osobie. 
Całą drogę się śmialiśmy i rozmawialiśmy. 
-Odprowadzisz mnie pod same drzwi? 
-Oczywiście. Gdyby ten palant znowu coś chciał od Ciebie to się odezwij-na kartce napisał mi swój numer telefonu i adres i mi podał. 
-Ok. To dobranoc. 
-Do zobaczenia raczej. Wisisz mi za to kawe! 
-Za co? 
-Za to, że uratowałem Cię przed tym palantem. 
-Zobaczymy. Cześć. 
Weszłam do mieszkania i postanowiłam wziąć prysznic. 

Piotr

Chwilę zostałem pod jej drzwiami. Takiej dziewczyny jeszcze szczerze mówiąc nie spotkałem. Adam opowiadał mi, że jest po ratownictwie medycznym i że jest wolna oczywiście. Może uda mi się namówić ją na randkę. Najważniejsze jest to, żeby zdobyła moje zaufanie, a potem się bezgranicznie we mnie zakochała... 

________________________________________________________

Jak Wam się podoba prolog? ;) 

Rozdział 47 cz. 1

Tuż po tym jak kamerzysta odjechał para postanowiła nareszcie udać sie do hotelu na noc poślubną. Mimo, że juz mieszkali razem to i tak nie ...