niedziela, 27 września 2015

Rozdział 12

PIOTREK 
-Wstawaj!-krzyknęła Martyna i odsłoniła rolety w sypialni.
-Martynka, jeszcze pięć  minut-powiedziałem przeciągając się.
-Nie mamy czasu. Chcesz się spóźnić?
-No nie. Góra by mi chyba łeb urwał.
-I tak jeździmy z Wiktorem. Kurs pierwszej pomocy mamy w szkole Zośki.
Poszła na dół, a ja do łazienki. Po paru minutach zszedłem na dół.
-Cholera jasna!-nagle krzyknęła. -Zapomniałam!
-Ale czego?
-Jedź do pracy. Ja dojadę do szkoły.
Ruszyła na górę, a ja pojechałem do stacji.
W stacji był już Wiktor i wypełniał papiery.
-Cześć, doktorze-podałem mu rękę.
-Cześć, gdzie zgubiłeś Martynę? Znowu się pokłóciliście?
-Nie, Martyna dotrze.
Wyszliśmy się śmiejąc. Nie wiedziałem, że to mogą być ostatnie chwile w tak miłym towarzystwie Banacha..
Po 20 minutach byliśmy już w szkole. Martyna nadal nie było. Przyszła Zośka i powiedziała Wiktorowi, żeby poszedł do dyrekcji. Po chwili pojawiła się Martyna.
-Gdzie byłaś? I czego zapomniałaś?
-W domu. Musiałam się przebrać, bo..
-jesteś w ciąży?
-Co?
-Jak zszedłem na dół to się przeglądałaś w lustrze.
-To już nie mogę zobaczyć, czy dobrze wyglądam w ubraniu, które założyłam?!
-Nie chcesz mieć dzieci? To co się stało?
-To chyba na czas na takie rozmowy, nie uważasz?  A po pracy zostaliśmy zaproszeni na kolację do moich rodziców.
-Wrócimy do tego tematu potem, masz rację-pocałowałem ją w czoło.-Zawsze masz rację. Przecież Twoi rodzice są po rozwodzie, co nie?
-Siedemnaście lat temu odeszła od nas. Z tego co pamiętam, to rozwód też trochę trwał, bo ojciec nie chciał go jej dać..
Martyna na tą myśl posmutniała.
-Mam coś dla Ciebie-powiedziałem, gdy zobaczyłem Wiktora z Zosią.
-Co takiego?
-Twój strój ratowniczy.
-Super, Piotruś.
Przyszedł Wiktor i Zosia.
-Martyna, a Ty jeszcze nie przebrana?
-Już idę!
-Martyna, ale Ty zajebiście wyglądasz... Znaczy  ładnie-powiedziała Zosia.
-Dzięki, Ty też.
Martyna poszła się przebrać.

***
MARTYNA
Dostaliśmy wezwanie do poparzonego mężczyzny. 
-Poradzi sobie pan?-zapytał pacjenta, gdy założyłam mu opatrunek. 
-Niech pani się nie przejmuje, kolega mi pomoże. 
-Martynka, pomóc Ci z sprzętem?-zapytał Piotruś. 
-Poradzę sobie, nie martw się o mnie. 
Zaniosłam sprzęt przed karetkę i usiadłam w niej. On zaraz przyszedł do mnie.
-Piotruś.. wiesz, że musimy kupić łóżko? 
-Wiem, ale to nie ja je rozwaliłem. 
-Ciekawe kto spał po tej stronie, co jest rozwalone? 
-Dobra, dobra. Ty byłaś po tej stronie wtedy! 
-Pojedziemy do meblowego?
-Tak. Jutro po dyżurze pojedziemy, a teraz idę do Wiktora. 
Wstałam i czekałam na pacjenta. W tym momencie wjechało w nas rozpędzone auto!
-Doktorze!-krzyknęłam... 


 ***
Ocknęłam się po chwili. Bolał mnie bark, bo jest wybity. Wstałam z wielkim trudem i podbiegłam do Piotrka. Znalazłam go bez trudu. 
-Piotruś, słyszysz mnie?! Może mi ktoś pomóc?-podbiegł robotnik.-Proszę mi podać kołnierz!-zaczął chaotycznie go szukać w karetce i go znalazł, a następnie pomógł mi założyć go. 
-Martynka? Co się stało? Wszystko w porządku?
-Mieliśmy wypadek. 
-Co z Wiktorem?!
-Idę go szukać.-wstałam. 
-Nigdzie się nie ruszasz! Przecież wiesz, że Ci nie wolno! Proszę go pilnować. Ma sie nie ruszać!
Kolejny z robotników znalazł Wiktora:
-Pani doktor! Znalazłem go. 
Podbiegłam do Wiktor. 
-Wiktor? Słyszysz mnie? Proszę po 2 karetki zadzwonić! 
Kierowałam akcją. Próbowałam pomóc Banachowi, ale nie wiem czy uda mi się udało. Bałam się bardzo o niego.. 

***
Musiałam zemdleć, bo obudziłam się na SOR-ze w Leśnej Górze. 
-Gdzie Piotrek i Wiktor?-zapytałam wystraszona, gdy się ocknęłam. 
-Wiktor jest operowany, a Piotrek leży w sali nr 3-powiedziała Asia. 
-Ile go operują?-próbowałam wstać, ale nie mogłam.-Ile byłam nieprzytomna? 
-Spokojnie, Martyna. W Twoim stanie nie jest wskazane, abyś się denerwowała. 
-W jakim stanie? 
-Jesteś w ciąży. 
Wyszłam z sali. Z jednej strony byłam szczęśliwa, a z drugiej... jestem przerażona. Muszę jeszcze potem pójść do Hany. Nie jestem jeszcze gotowa, żeby zostać matką.. Trafiłam do sali Piotrka. 
-jak się czujesz?-zapytałam. 
-dobrze, a co z Wiktorem?
-operują go. 
-dasz mi sie napić?
-tak-podałam mu kubek z rurką. 
-Zobacz, co z nim. 
-Operacja będzie jeszcze trwać długo. 
-Ok. 
Poszłam najpierw zobaczyć, czy operacja się skończyła. Jeszcze trwała. Przytuliłam Zosię. Mój telefon wibrował. Pewnie mama dzwoniła. Sambor wyszedł z bloku i powiedział, że najważniejsze będą 24 najbliższe godziny. Miał iść do lekarskiego, ale go zatrzymałam:
-Doktorze, proszę powiedzieć mi prawdę. 
-Są małe nadzieje na to, że wybudzi się.. 
Dostałam mocnego bólu brzucha i złapałam się za niego. 
-Martyna, w porządku?-zapytał pomagając mi usiąść na najbliższym krześle.
-Tak, to tylko skurcz. Zaraz mi przejdzie i pójdę do Hany. 
Głęboko oddychałam. Po chwili poszłam do gabinetu Hany. 
-Cześć Hana. Mogę na chwilę?
-Tak. Siadaj. Co się stało?
-Pielęgniarka mi powiedziała, że jestem w ciąży, a na korytarzu prawie zemdlałam z nerwów chyba. Rozbolał mnie brzuch bo nic od śniadania nie jadłam. 
-Siadaj, to zbadam Cię. 
Usiadłam na fotelu i Hana zrobiła mi badanie. 
-I co?-zapytałam. 
-Miałaś rację, że to z nerwów. Patrzyłam na wyniki Twoich badań i koleżanko masz anemię. A pielęgniarka pewnie źle usłyszała. Zapiszę Ci witaminy. 
-Dzięki, cześć. 
Zeszłam z ginekologii i poszłam na SOR. 
-Co Ci tak długo zeszło?-zapytał Piotr. 
Opowiedziałam mu wszystko. 
-I to taka historia... 
-Chciałaś zostać matką?
-A jaka kobieta by nie chciała..? Mama mi się parę razy nagrała na pocztę. 
-Mieliśmy jechać do Twoich rodziców na kolację.. 
-Pojedziemy nie raz-próbowałam się uśmiechnąć, ale nie mogłam. 


sobota, 26 września 2015

Rozdział 11

CHWILĘ PÓŹNIEJ
MARTYNA
-O co Wam poszło?-zapytałam po tym jak Rafał odjechał. 
-Może pójdziemy gdzieś i o tym porozmawiamy?
-''Bocian''?
-Miałem to samo na myśli. 
-Opatrzyć Ci to?-wskazałam na jego wargę. 
-Nie, do wesela się zagoi. Będziemy tak stali na tym zimnie?
Wsiedliśmy do jego auta i pojechaliśmy do "Bociana". Piotrek zamówił dla siebie piwo a dla mnie gorącą herbatę. 
-O co Wam poszło? 
-Po co chcesz to wiedzieć? 
-Chcę. Czuję, że to moja wina.. 
-To nie Twoja wina! Sprowokował mnie dupek! Powiedział, że spałaś u niego!
-Co?!
-Tak. Chyba miałem prawo się wkurzyć?
-Ja mu dam-wyciągnęłam telefon. 
-Nie psuj tego po południa-chwycił mnie za dłoń.-Pij herbatę i idziemy!
-Gdzie?-pociagnął mnie za dłoń i wyszliśmy z budynku. 
-To niespodzianka. Chodź! 
Poszliśmy do parku. 
-Ile jeszcze? Zimno jest!-czułam się jak zakochana nastolatka! 
-Już. Zamknij oczy!-zamknęłam oczy.-Ufasz mi?
- Tak! 
Splotłam nasze dłonie. 
-Już możesz otworzyć oczy!-szliśmy przez chwilę i stanęliśmy. Nie zwolniłam uścisku, chociaż powinnam. Otworzyłam oczy i zobaczyłam nasze miejsce! Chodziliśmy tutaj na spacery.. 
-Pamiętałeś o tym miejscu! 
-Ja bym nie pamiętał? 
Przytuliłam go mocno i pocałowałam. On odwzajemnił mój pocałunek. 
-Chcę aby tak było zawsze-powiedziałam po chwili patrząc mu w oczy. 
-Będzie, ale w jakim sensie, żeby tak było..?-spytał uśmiechając się. 
-Ja i Ty, przecież to oczywiste. 





***
Weszliśmy do stacji trzymając się za ręce. 
-Piotrek nie umiesz sam dojść do szatni, że Martyna musi Cię prowadzić?-zapytał Adam. 
-Eee.. 
-Widzę, że sie już pogodziliście. Myślałam, że to już nie nastąpi-powiedziała Basia. 
Poszliśmy się przebrać. 
-Mówiłam, żebyśmy normalnie weszli. 
-Przecież normalnie weszliśmy-podszedł do mnie. 
-Wiesz, o co mi chodzi. Co by było gdyby Góra nas zobaczył... Pomyślałeś o tym?-poprawiłam mu kołnierzyk od koszulki stroju ratownika.-A dziś jeździmy w S-ce z nim. 
- Jakby co to Cię obronię, gdyby miał jakieś docinki do Ciebie-mrugnął do mnie. 







piątek, 25 września 2015

Rozdział 10

PIOTR
O spotkanie w centrum poprosiła mnie Dorota. Nie rozumiałem dlaczego, bo skrzywdziłem jej córkę i powinna w teorii mnie nie lubić.
-Bardzo się cieszę, że pan przyszedł-powiedziała siadając na przeciw mnie.
-O czym chce pani rozmawiać?-zapytałem.
-O Martynie. To przecież jasne! Gdyby o nią nie chodziło, to bym się z panem bynajmniej nie spotkała.
-Rozumiem.
-Kocha ją pan?
-Oczywiście. Gdybym mógł to zrobiłbym dla niej dosłownie wszystko.
-Chcesz ją odzyskać?
-Tak.
-To zawalcz o nią, bo ktoś może przyjść i Ci ją odebrać, a tego byś nie chciał, co nie? Polubiłam Cię. A między wami widać chemię i to, że się kochacie. Dobrze, że nie jest z Rafałem.. Mów mi po imieniu: Dorota-podała mi dłoń.
-Piotr. Przepraszam Cię, ale muszę iść na dyżur.
-Do zobaczenia.
Wyszedłem z kawiarni i pojechałem do stacji. Jeździłem w podstawie z Adamem.
-Piotrek, coś się stało?-zapytał Wszołek.
-Wszystko w porządku.

WIECZOREM
MARTYNA
Wczoraj na mieście spotkałam Rafała-mojego byłego chłopaka. Na dziś jesteśmy umówieni po dyżurze. Po skończonym dyżurze próbowałam ogranąć moje włosy. Ktoś objął mnie w pasie i szepnął na ucho:
-Dla kogo się tak stroisz?-po perfumach poznałam, że to Piotrek.
-Na pewno nie dla Ciebie, Piotruś-uśmiechnęłam się ironicznie. Postanowiłam przyjemnie spędzić wieczór w towarzystwie Rafała.
-No chyba nie tego Rafała, co myślę...?
-Tak, tego Rafała, co myślisz!
-Co?!
-Coś Ci nie odpowiada?! Myślisz, że jak z nie jestem z Tobą, to nie mam prawa do szczęścia?!
Nie odpowiedział nic tylko mnie namiętnie pocałował. Na nasze nieszczęście ten pocałunek widział Wiktor, który szedł na wezwanie.
-Przeszkodziłem w czymś?
-Nie. Ja i tak wychodzę.
Wyszłam z stacji, bo dostałam SMS-a od Rafała. Wsiadłam do jego auta i odjechaliśmy. W jego mieszkaniu zjedliśmy kolację i rozmawialiśmy, wspominaliśmy. Gdy kończyłam jeść zadzwonił Wiktor:
-Martyna, możesz przyjść, bo mamy górę wezwań, a brakuje ratowników.
-Dobrze, do pół godziny będę.
Wstałam od stołu i ubrałam płaszcz.
-Martyna, coś się stało?
-Muszę jechać do pracy. Przykro mi, Rafał.
-Może to ten Piotrek coś wymyślił? Żeby Cię sprowadzić do stacji?!
-Piotrek jest wariatem, ale nie takim-pocałowałam go w policzek, nie wiem dlaczego..
-Spotkamy się jeszcze?
-Pewnie.
-To może Cię odwiozę?
-Ok.
Po 20 minutach byliśmy na miejscu. Rafał na pożegnanie pocałował mnie w policzek. Całe zajście przez okno widział... Piotrek. Poczułam drobne ukucie w sercu, jakbym go zdradziła. Wiem, że nie powinnam tak myśleć, ale jestem rozdarta pomiędzy dwoma mężczyznami..
-Udała się randka?-zapytał Piotrek.
-I tak i nie.

TYDZIEŃ PÓŹNIEJ
PIOTR
Wyszedłem szybko z dyżuru, żeby rozmówić się z Rafałem.
-Rafał, możesz sobie odpuścić Martynę, bo za niedługo będziemy znowu razem.
-Zobaczymy.. Jakoś nic nie robisz w tym kierunku, a ja robię bardzo dużo. Martyna nocowała u mnie raz.
Nie wytrzymałem i rzuciłem się na niego. Szamotaliśmy się przez parę minut. Wpadła Martyna i podeszła do mnie:
-Co wy do jasnej cholery robicie?! Piotruś, nic Ci nie jest?-miałem rozwaloną wargę. Nasz oczy się spotkały. Wiedziałem, że Tynka nie jest na mnie zła.
-Nie..
-Ja też tu jestem-powiedział Rafał.
Gdy zobaczył, że Martyna nawet nie zauważyła jego wypowiedzi odjechał zrezygnowany.


niedziela, 20 września 2015

Rozdział 9

MARTYNA

Byłam  w mieszkaniu Piotrka i się pakowałam. W zasadzie byłam w sypialni i pakowałam resztę moich ubrań i innych rzeczy. No dobra. Siedziałam na łóżku i rozglądałam się. Wspomnienia wróciły jak bumerang. Wszystkie szczęśliwe, bo tylko takie mieliśmy. Roniłam łzy. Do pokoju wszedł Piotrek z herbatą.
-Wszystko w porządku?-zapytał.
-Tak, zaraz się spakuję i mnie nie będzie.
-Wiesz, że tak nie musi być-chwycił mnie za ramiona i przytulił.
-Musi, przepraszam-poszłam do łazienki spakować kosmetyczkę i z salonu wziąć moje książki. Spojrzałam na ramkę, w której było nasze zdjęcie.
-Jak chcesz, to możesz je wziąć-powiedział.
-Nie. Ja już muszę iść.
Wzięłam wszystkie moje rzeczy i miałam wychodzić z mieszkania, gdy złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie:
-Kocham Cię i będę walczył o Ciebie.
-Proszę, nie utrudniaj tego-w moich oczach pojawiły się łzy.
Oparł czołem o moje czoło. Już nie byłam na niego zła. Musimy sobie zrobić przerwę. Wyszłam z mieszkania i poszłam zapakować rzeczy do auta. Zanim wsiadłam oparłam się o dach pojazdy i płakałam. W końcu wsiadłam do auta i odjechałam do najdroższej dzielnicy w Warszawie. Gdy dotarłam do domu zadzwonił prywatny numer.
-Jeśli to Ty, Piotrek, to Cię uduszę własnymi rękami!-zwinnym ruchem odebrałam:-Halo?
-Martynko, dobrze, że odebrałaś! To ja, Dorota!
-Nie mam ochoty z panią rozmawiać. Już to raz pani mówiłam!
-Jestem Twoją matką! Czekam przed drzwiami.
Rozłączyłam się i poszłam otworzyć drzwi.
-Proszę wejść-zaprosiłam ją do domu.
-Zamieszkałaś tu jednak..-weszła do salonu.
-Napije się pani czegoś?-traktowałam ją jak obcą osobę.
-Kawy, jeślibyś mogła.
-Mogę.-poszłam do kuchni. Tak naprawdę to chciałam zostać sama i wypłakiwać się w poduszkę. Jak mogę być taka dla mężczyzny, którego kocham?-Proszę, to pani kawa-podałam jej filiżankę.
-Może przestałabyś mówić do mnie per 'pani'? Tylko po imieniu albo 'mamo'.
-Dobrze.
Usiadłam w fotelu.
-Coś sie stało?
-Rozstałam się z chłopakiem.
-Ile byliście razem?
-Siedem miesięcy.

PIOTR

Nie mogę sobie tak po prostu odpuścić Martyny. Zbyt bardzo mi na niej zależy. Zrobię wszystko, żeby ją odzyskać... Mam nadzieję, że nikogo sobie nie znajdzie. To mieszkanie bez niej już nie jest takie świetne. Pójdę do Bociana na piwo, bo nie wytrzymam tu. Sam. Wyszedłem z mieszkania i udałem się w stronę pubu. Spotkałem w nim Wiktora.
-Doktorze, a co pan tu robi?-zapytałem podając mu rękę.
-A Ty nie z Martyną?
-Raczej narazie nie będę. Jednym słowem spieprzyłem wszystko.
-To próbuj, próbuj to naprawić. Pojedź do niej i porozmawiajcie otwarcie!
-To chyba nie taki zły pomysł. Dzięki, doktorze!
Pojechałem do niej.
-Piotr? Co Ty tutaj robisz?
-Przyjechałem porozmawiać.
-Teraz nie jest odpowiedni moment na rozmowę. Proszę, idź.
-Kto jest u Ciebie?
W drzwiach pojawiła się jakaś kobieta.
-Jestem mamą Martyny, Dorota-podała mi rękę.-A pan kim jest dla mojej cóki?
-Piotr, kolega z pracy.
-Przyznaj sie, że jesteś tym który ja skrzywdził. Muszę to stwierdzić, że pasujecie do siebie! Zostawię Was samych, musicie sobie wszystko wyjaśnić.
Po prostu wyszła.
-Dziękuję, Piotruś, że pomogłeś mi się jej pozbyć-poklepała mnie po ramieniu. -Wejdziesz?
-Jak mnie nie wyrzucasz, to tak.
-O czym chciałeś rozmawiać?
-Jaką wiązałaś  z nami przyszłość?
-Miałam opracowany scenariusz.. Oświadczysz mi się, weźmiemy ślub, będziemy mieć dzieci i wszystko będzie jak w bajce...
-Miałem podobny scenariusz.. Muszę to przyznać. Widzisz dla nas szansę?
-Tak, może, w przyszłości. Jesteś świetnym przyjacielem...
-Wiesz, że my nigdy nie będziemy przyjaciółmi?-nasze usta dzieliło parę milimetrów. Miałem ją pocałował w usta, ale pocałowałem w czoło i wyszedłem. Od naszego rozstania minął prawie miesiąc. Wróciłem i dodałem:-Trzymając mnie na dystans nie zmniejszysz mojego uczucia do Ciebie...

Rozdział 8

KILKA DNI PÓŹNIEJ

PIOTR

Martyna od paru dni nie daje znaku życia. 
-Pomożecie mi?-zapytałem. 
-Tak. Idę spróbować zadzwonić do Martyny-powiedziała Basia i poszła do drugiego pokoju, żeby zadzwonić. A ja siedziałem z Adamem w kuchni. 
-Plusem jest, że sam jej się do tego przyznałeś. 
Weszła Basia.
-I co?
-Jest w domu swojej matki. Ale nie jedź tam narazie. Powiedziała, że się odezwie do Ciebie. Musicie sobie coś wyjaśnić. Radzę Ci, żebyś poszedł się spotkać z Renatą i wszystko wyjaśnił.
-Dobra, dzięki.
Gdy szedłem do auta postanowiłem skorzystać z rady Basi. Zadzwoniłem do Renaty i umówiłem się z nią w kawiarni za pół godziny.
Czekałem na nią w umówionym miejscu.
-Co sie stało, że Piotr Strzelecki chciał się ze mną spotkać?-zapytała.
-Musimy sobie coś wyjaśnić. Dopięłaś swego. Rozstałem się z Martyną. Teraz powiesz mi jak było naprawdę.
-Dlaczego miałabym Ci to mówić. Powiedziałam i już swojego zdania nie zmienię-wstała i wyszła z lokalu.
Cholera! Nie udało się. Muszę jechać do Martyny.

PÓŁ GODZINY PÓŹNIEJ

Byłem pod domem Martyny z bukietem róż. Zadzwoniłem dzwonkiem do drzwi. Otworzyła.
-Czego chcesz?-zapytała. Oczy miała czerwone od płaczu.
-Porozmawiać.
-Nie mamy o czym.
Próbowała zamknąć mi drzwi przed nosem, ale powstrzymałem ją.
-Wzięłaś wolne.
-Mam dużo wolnego do wykorzystania, a o co Ci chodzi? Wyjdź!-wyrzuciła róże na moich oczach do kosza.-Zaczynam nowe życie i to bez Ciebie!-wypchnęła mnie za drzwi.

MARTYNA

Postanowiłam zacząć nowe życie i to bez Piotra. Zranił mnie dotkliwie i dlatego przez te pięć dni nikt
nie miał ze mną kontaktu. Muszę jeszcze pozbierać swoje rzeczy z jego mieszkania. Po cholerę się do niego wprowadzałam. Teraz już wiem. Nigdy już się nie zwiążę z żadnym mężczyzną. Po tylu niepowodzeniach nie mam już na to ochoty... Zadzwonił dzwonek do drzwi. Jeżeli to znowu Piotrek to mnie coś trafi..
-Tato, co Ty tutaj robisz?-zapytałam wpuszczając go do domu.
-Przyszedłem odwiedzić moja jedyną córkę-uśmiechnął się.
-Usiądź, napijesz sie czegoś?
-Może herbaty.
-Ok-poszłam do kuchni zrobić dwie herbaty.
-Nie jesteś w pracy?
-Nie. Wzięłam wolne,  żeby.. zakończyć przeprowadzkę.
-Wszystko w porządku?-martwił się o mnie.
-Tak, w jak najlepszym.
-Dorota się odezwała. Chce się z Tobą spotkać.
-Ale Ja nie chcę mieć z nią kontaktu.
-Przecież to Twoja matka. Kocha Cię.
-Gdyby mnie kochała to by od nas nie odeszła! Próbowałaby ratować naszą rodzinę! A ona po prostu odeszła! Przepraszam Cię, tato, ale mam załatwienia na mieście.
Wyszłam razem z ojcem i pojechałam do stacji. Musiałam sie zająć pracą, bo inaczej bym zwariowała. Najpierw rozstanie z Piotrkiem, a teraz matka sobie o mnie przypomniała. Weszłam szybko do stacji i wpadłam na kogoś.
-Prz..epraszam..
-Martynka, czy to nie przypadek że na siebie tak wpadamy?
-Myślałeś, że specjalnie na Ciebie wpadam?-poszłam się przebrać. Po przebraniu usiadłam na parapecie i zaczęłam płakać. . Znowu.. Już nie daję rady..
-Martyna?-weszła Basia.
-Czesć, Basiu.
-Co się stało?
-Za dużo rzeczy naraz się dzieje-otarłam łzę.
-Chodź do kuchni to pogadamy.
Poszłyśmy do kuchni i zrobiłam dla nas dwie kawy.
-Mów, co się dzieje.
-Rozstanie z Piotrem. Przeżywam to nadal, a teraz Dorota się pojawiła..
-Twoja matka?
-Przecież dawno temu wyjechała do Francji.
-Wyjechała... ale cały czas chciała utrzymywać ze mną kontakt a ja tego nie chciałam.
Przyszedł Adam.
-Hej, Martyna.
-Cześć, braciszku-przytuliłam się do niego.
-Co sie stało?
-Potem Ci opowiem.
-23 P zgłoś się!
-23 P zgłaszam się-odpowiedziałam.
-Złamanie nogi, zaraz podam adres.
-ok, jedziemy.
-Martyna, Adam, wezwanie mamy-powiedział Piotrek.
-Co Ty nie powiesz. Właśnie je odebrałam.
-Musisz być taka?
-Jaka?
-Zgryźliwa?
-A jak myślisz?-zaczęliśmy sobie skakać do gardeł.-Przez kogo teraz cierpię?! Chyba jedno z nas będzie musiało odejść z tej stacji...
Pojechaliśmy na wezwanie. Po powrocie do stacji Góra wezwał nas do swojego gabinetu.
-Jak Wy się zachowujecie! Jak małe dzieci! Do jasnej cholery jesteście dorosłymi ludźmi!-powiedział Wiktor, który towarzyszył Arturowi.
-Nie mogę pracować z Piotrem-oznajmiłam.
-A to daczego?-zapytał Góra.
-Z powodu spraw osobistych-odpowiedział Piotr. Spojrzałam na niego. Wiedziałam, że zraniłam go dziś tym co mu powiedziałam po powrocie z akcji. Żałuję, że Cię poznałam. Jesteś moją wielką, egzystencjalną pomyłką! 
-Możemy jeździć w innych ekipach.
-Dobrze, od przyszłego tygodnia w grafiku uwzględnimy to.

__________________________________________________
Kolejny rozdział za nami. Wyobrażacie sobie Martynę i Piotra osobno? W życiu Martyny pojawią się osoby   z jej przeszłości. Piotr będzie się starał się ją odzyskać...








sobota, 19 września 2015

Rozdział 7

Spędziliśmy namiętne chwile. Leżałam i patrzyłam się na Niego, a On na mnie. Uśmiechałam się. 
-Co sie tak szczerzysz?-spytał bawiąc się moimi włosami. Sam się szczerzył. 
-Gdybym nie była szczęśliwa to bym się nie szczerzyła, wierz mi-pocałowałam go.-Zaraz wracam. 
-No, mam nadzieje, bo  bez powodu nie wypuściłbym Cię z łóżka!-ubrałam szlafrok i poszłam do kuchni po kieliszki i wino.
-Patrz co mam!-pokazałam mu butelkę i kieliszki. 
-Kochanie, Ty wiesz co dobre!-otworzył wino i nalał do kieliszków, a potem dał mi jeden i dla siebie wziął drugi.
-To za co pijemy?-zapytałam. 
-Za nas. Za to co teraz jest, było i będzie...
-... i żeby nigdy się nie skończyło! Jesteś dla mnie najważniejszym mężczyzną pod słońcem!-piłam powoli wino, a On wypił je jednym "susłem". Zdziwiło mnie to bardzo. Może coś jeszcze przede mną ukrywa związanego z Renatą...? Jeśli mnie zdradza to chcę to teraz wiedzieć i to zakończyć niż to miało potem się stać i bym bardziej cierpiała... 

Następnego dnia bardzo bolała mnie głowa, ale nastrój Piotrka mi się udzielał. Nie wiem, co bym bez niego zrobiła... Po prostu zanudziłabym się. 
-Idziemy Kochanie?-zapytał.
-Tak-uśmiechnęłam się i wyszliśmy. Po paru minutach byliśmy na stoku. Gdy założyłam wszystkie akcesoria narciarskie to wyglądałam jak "pingwin"
-Wyglądam jak pingwin!-stwierdziłam śmiejąc się.
-Jak kochany pingwinek!-pocałował mnie.-Gotowa?
-Tak, a ty?
-Oczywiście! Zawsze i wszędzie! Widzimy się na dole!
Zjechałam jako pierwsza, ale Piotrek mnie wyprzedził. Na ostatnim metrze podcięłam sobie nartę i wpadłam na Piotrka. Przez chwilę się śmialiśmy. Wstał pierwszy i pomógł mi wstać. Otrzepałam się z śniegu i znowu bym leżała na śniegu, gdyby Piotrek mnie nie złapał.
-Uważaj na siebie-patrzył mi w oczy.
-Nie martw się, będę.
-Mam coś dla Ciebie-z kieszonki kurtki wyjął czerwone pudełeczko.
-Co to?-zdziwiłam się. Może nastał ten dzień i zostanę Jego narzeczoną?
-Otwórz i powiedz czy Ci się podoba.
Otworzyłam pudełeczko. Był w nim naszyjnik. Zawiodłam się w pewnym sensie.
-Czy to są diamenciki?
-Tak,a co?
-Wiesz, że diamenty są przyjaciółmi kobiety?
-Tak, wiem.
-Dziękuję-przytuliłam się do niego.-Zimno tu-przeszły mnie dreszcze.
-To chodźmy do hotelu.-splótł swoją dłoń z moja i poszliśmy do pokoju.
-Nie musiałeś mnie trzymać za rękę-droczyłam sie z nim.
-Wiesz, co?
-Co?
-Chyba musiałem, bo po wczorajszym jeszcze dobrze się nie czujesz, co nie?
-Głowa mnie boli. Ile butelek wypiliśmy?-zapytałam siadając na łóżku.
-Kilka.
-Siadaj-wskazałam miejsce koło mnie.-Boże, jak się zmęczyłam.
-To się połóż-i tak już leżałam i patrzyłam w sufit. Zauważył, że myślę nad czymś.-Nad czym myślisz?
Położył się obok mnie i też patrzył w sufit próbując patrzeć tam gdzie Ja.
Analizowałam te siedem miesięcy i nie już nic nie wiem. Czułam się tak jak odchodziła moja matka. Miałam wtedy osiem lat i nie wiedziałam co się dzieje. Nienawidzę jej. Raczej nienawidziłam. Teraz już nic do niej nie czuję. Chciała sie ze mną kontaktować, ale Ja nie chciałam mieć z nią kontaktu..
-Martynka, w porządku?-zapytał.
-Tak, Piotruś. Zamyśliłam się po prostu. Czasem tak mam. Musisz mi wybaczyć.
-Nic się przecież nie stało.
-Teraz możesz mi wyjawić całą prawdę.
-Jaką prawdę?
-Przecież wiem, że coś się dzieje i coś ukrywasz i nie ściemniaj mi, że nic się nie dzieje. Jeżeli mnie kochasz, to masz powiedzieć mi prawdę.
-Chyba nie mam wyjścia..
-No nie masz-wstał i podszedł do okna.
-Kiedyś spotkałem Renatę u Bociana i zaprosiła mnie na drinka-zaczęłam mrugać powiekami nie dowierzając. Ta jasne, na drinka. Chyba nie chcę słuchać reszty.-I obudziłem się następnego dnia nic nie pamiętając.
Byłam zdruzgotana. Poszłam pakować swoje rzeczy.
-Puść mnie!-krzyknęłam, gdy chciał mnie zatrzymać.
-Martyna, wysłuchaj mnie!
-Ciekawe, czego mam wysłuchać?-zerwałam naszyjnik z szyi i dałam mu. Postanowiłam pojechać nie do naszego wspólnego mieszkania, ale do domu, który matka mi zostawiła po tym jak wyjechała do Francji...







piątek, 18 września 2015

Rozdział 6

NASTĘPNEGO DNIA


PIOTR

 Wróciłem do domu po nieprzespanych 24 h. Martyna czekała na mnie z obiadem. Gdy tylko przyszedłem przywitała mnie namiętnym pocałunkiem. 
-Jeśli tak będziesz mnie zawsze witać, to mogę częściej chodzić na 24 h dyżur-stwierdziłem po zjedzeniu obiadu. 
-Nie przyzwyczajaj się-usiadła mi na kolanach.-Nawet nie wiesz jak się cieszę, że jedziemy w góry. Dawno nie byłam w Zakopanem.-pocałowała mnie, a ja ją przytuliłem i pocałowałem w czoło.
-To ja się cieszę, że Ty się cieszysz. Każda chwila spędzona z tak wspaniałą osobą jak Ty jest dla mnie bezcenna. 
 Martynę coś gryzło. Było to po niej widać. A co do Renaty: owszem, byłem kiedyś w niej do szaleństwa zakochany. Nawet jej się oświadczyłem, ale ona odrzuciła moje oświadczyny. Ponad rok leczyłem się z niej. Dlatego byłem taki dla kobiet. Ale gdy zobaczyłem wtedy Martynę pod klubem to moje serce zaczęło mocniej bić. Było to ponad prawie rok temu, a od  prawie 7 miesięcy jesteśmy razem. To co czuję do Martyny jest silniejsze niż to co łączyło mnie z Renatą. Więc nie wierzę, że mogłem zdradzić ją z Renatą.  Do Renaty nic nie czuję. Martyna jest kobietą, z którą chcę spędzić resztę moje życia. Nawet nie zauważyłem kiedy Martyna zeszła z moich kolan i usiadła na fotelu. 
-Kim jest dla Ciebie Renata?-zapytała. 
Czyżby się czegoś domyślała?
Podszedłem do jej fotela i przed nim kucnąłem. 
-Teraz nikim...-spojrzałem w jej czekoladowe oczy w tej chwili pełne łez.
-Byliście przecież razem...
-Właśnie. Byliśmy. Teraz jest z Tobą, a nie z nią. Jakoś jej tu nie widzę-zacząłem się rozglądać. Martyna zaczęła się śmiać, bo zrobiłem głupią minę, żeby ją rozbawić.-Proszę, nie płacz-otarłem łzę z jej policzka.-Nie lubię patrzeć jak płaczesz. A Warszawa jest tak duże, że istnieje duże prawdopodobieństwo, że ją kiedyś spotkamy. 
-To łzy szczęścia, Piotruś-uśmiechnęła się. 
-Czyli się na mnie nie gniewasz?
-Jak mogłabym się gniewać na mojego ukochanego? Mogłabym zaryzykować stwierdzenie: narzeczonego,ale nie jesteśmy zaręczeni-posmutniała. Widziałem w jej oczach, że chciałaby być moją narzeczoną. 
-Kochanie, w odpowiednim momencie Ci się oświadczę. Oto się nie martw-pocałowałem ją czule i jednocześnie delikatnie. -Idziemy spać?
-Za godzinę zaczynam dyżur. Idę się przebrać-pocałowała mnie w policzek i wyszła z pokoju. 

TYDZIEŃ PÓŹNIEJ

MARTYNA

Jesteśmy w drodze  do Zakopanego na 5 dni! Cieszę się, że wszystko sobie wyjaśniliśmy w związku z Renatą. W związku dla mnie najważniejsza jest szczerość i zaufanie oraz miłość. Gdy ktoś raz straci je to potem trudno mu je odzyskać.  Może mi się oświadczy...? 
Po dotarciu do hotelu zjedliśmy obiad w naszym pokoju. 
-Idziemy na spacer?-zapytał.
-Nie-zbliżyłam się do niego i położyłam dłoń na jego klatce piersiowej i  się zawadiacko uśmiechnęłam. 
-To co chcesz robić?-pocałował mnie i zaniósł do sypialni. 

_______________________________________
Oto pierwsza część rozdziału 6. Jest on długi, dlatego go podzieliłam na kilka części. Może 2/3.  w tej części prawie nic się nie dzieje ;/ za to w kolejnej będzie trochę więcej romantyzmu.. i nie tylko :P jutro postaram się dodać kolejną część, ale nic nie obiecuję, bo mam ognisko klasowe ;) 




niedziela, 13 września 2015

Rozdział 5

Piotr

Martyna wprowadziła się do mnie prawie miesiąc  temu, a Tomek mieszka w jej mieszkaniu. Martyna gdyby się dowiedziała, że wczoraj spotkałem się z moją byłą dziewczyną, Renatą, to by łeb ukręciła. Żałuję tego, co się wtedy wydarzyło. Kubicka była w pracy, a Ja miałem wolne. Teraz jeszcze śpi, bo ma wolne, a Ja z zarządzenia Góry mam 24 h dyżur z nim i Adamem, który zaczynam za dwie godziny.  Boże, daj mi cierpliwość do niego. Znaczy Góry. Wstałem, poszedłem do łazienki wziąć prysznic. Po dziesięciu minutach wyszedłem zwarty i gotowy do działania. Martyna spała, a ja poszedłem zrobić sobie śniadanie. Muszę koniecznie przed dyżurem spotkać się z Adamem i z nim pogadać. Martyna oczywiście nie może się o tym dowiedzieć, bo ta informacja przekreśliłaby nasz związek. Szybko zjadłem i wyszedłem  z mieszkania zostawiając kartkę: 
"Muszę coś załatwić na mieście. Widzimy się jutro. Kocham Cię, Piotr."
Po 20 minutach dotarłem pod blok Adama i zadzwoniłem do niego:
-Adam, musimy koniecznie pogadać przed dyżurem. Jestem pod Twoim blokiem. 
-Co się stało?
-Mam problem. 
-Będę za chwilę. 
Czekałem pod blokiem. Adam 5 minut później wsiadł do mojego auta. 
-Co znowu zrobiłeś?
-Pamiętasz Renatę, moją byłą dziewczynę? 
-Tą rudowłosą piękność?
-Tak. A co?
-Znowu pojawiła się w moim życiu... 
-I? 
-Spotkałem się z nią... 
-Co się wydarzyło na tym spotkaniu...?
Miałem już otwarte usta, żeby powiedzieć przyjacielowi, ale na horyzoncie pojawiła się..Basia! 
-Chłopaki, dlaczego siedzicie w aucie?-zapytała. 
-Już mamy do pracy jechać-sztucznie się uśmiechnąłem i odjechaliśmy. 
-Dlaczego nie chciałeś rozmawiać przy Baśce?
-Gdyby się Ona dowiedziała, to powiedziałaby Martynie.. 
-To co się tam stało?
-Wiesz, że bardzo kochałem Renatę, ale ona złamała mi serce... 
-Tak, pamiętam.
-I to dlatego byłem taki dla kobiet. Renata po prostu złamała mi serce. Leczyłem się cały czas z niej... Ale gdy poznałem Martynę to zapomniałem o niej. Martyna sprawiła, że odżyłem. Wczoraj Martyna była na nocce. Poszedłem do Bociana, żeby napić się dobrego piwa. Przy barze spotkałem Renatę. Chwilę porozmawialiśmy, ale był taki huk, że nie można było normalnie porozmawiać. Zaprosiła mnie do siebie..
-Tak po prostu poszedłeś do niej?!!
-Gadaliśmy przy winie.. Film mi się urwał i się obudziłem przy niej. Szybko wyszedłem i poszedłem do domu. Na szczęście Martyny nie było jeszcze. Gdy wychodziłem do pracy to na szczęście spała. 
-Coś Ty zrobił?-byliśmy pod stacją. 
-Nie wiem. Na serio film mi się urwał, stary. 
-To musisz zapytać się Renaty, co się wydarzyło. Zadzwoń do niej. 
-Obiecaj, że nic Tynce nie powiesz! 
-Komu?
-Martynce. Tynce. 
-Aaa.. Przecież tylko matka mogła tak do niej mówić. 
-Będziesz mnie krył? 
-Tak. 
-Dzięki, Stary. 

Martyna


Wstałam chyba ok. dziesiątej. Nie pamiętam. Wczoraj znaczy dopiero o ósmej wróciłam do domu. Robimy teraz po 24 h. W kuchni na stole zobaczyłam kartkę od Piotrka. Ciekawe, co miał do załatwienia przed dyżurem? Może chce mi się oświadczyć? Za parę tygodni minie siedem miesięcy, odkąd jesteśmy razem! Szybko mijają te dni, tygodnie i miesiące! Niby już mieszkamy razem miesiąc, a Ja jeszcze parę rzeczy zostawiłam w moim starym mieszkaniu. Szybko zjadłam śniadanie i pojechałam do mieszkania. Dobrze, że mam jeszcze klucze, ale dziś drugi komplet oddam Młodemu. Mi się chyba już nie przydadzą. Weszłam do mieszkania, a Tomek spał na kanapie. 

-Cześć, Tomek! Sorry, że Cię budzę, ale przyjechałam po ostatnie moje rzeczy i żeby oddać Ci zapasowe klucze. Szybko się spakuję i mnie już nie ma. 
-Cześć, to Piotrka z Tobą nie ma?-zdziwił się, bo zawsze razem przychodziliśmy. 
-Nie, w pracy jest. Pracujemy po 24 h. Chociaż dziś wcześniej wyszedł. Miał coś do załatwienia na mieście. 
-Może chce Ci się oświadczyć? 
-Nie wiem. 
-Ile jesteście razem? 
-Prawie siedem miesięcy. 
-To chyba jego najdłuższy związek. 
-Doprawdy...?
-Dłygi był z Renatą. 
Usiadłam na kanapie. 
-Jaką Renatą?
-Był z nią prawie rok. Oświadczył jej się, ale Go odrzuciła. Niby szybko mu przeszło, ale.. długo się z niej leczył. 
Zdębiałam. Wstałam, zabrałam swoje rzeczy i dałam Młodemu klucze. 
-To.. cześć! 
Wyszłam. Na klatce spotkałam Basię. 
-Cześć, Martyna!-przytuliła.-Jeszcze się nie wyprowadziłaś? 
-Cześć! No, niestety. 
-Wejdziesz może do mnie? 
-Chętnie-sztucznie się uśmiechnęłam.
 Dręczyła mnie wypowiedź Tomka:  Był z nią prawie rok. Oświadczył jej się, ale Go odrzuciła. Niby szybko mu przeszło, ale.. długo się z niej leczył. 
-Martyna? 
-...
-Martynka? 
-Tak? Przepraszam Cię, ale się zamyśliłam. 
-Coś się stało? Nie mów, że nie, bo widzę. Pokłóciłaś się z Piotrkiem?
-Nie. Byłam u Tomka. Wspomniał o jakieś Renacie, z którą Piotrek był. Mówił, że jej się oświadczył, ale Go odrzuciła i że się z niej długo leczył. 
-Aaa.. o niej Ci mówił? Rano też się dziwnie zachowywał. Coś się z Adamem kombinował. Może Ci się oświadczy. 
Zadzwonił mój telefon. Spojrzałam na wyświetlacz. Dzwonił Piotrek. Wyświetliło mi się Jego uśmiechnięte zdjecie. 
-Halo?
-Co tam, Skarbie? 
-Może Ty mi powiesz co kombinujesz?
-Ja?
-Nie, Duch Święty. Wiesz. 

Piotr

-Nie, Duch Święty. Wiesz.-musiałem coś na szybko wymyślić, żeby się nie domyśliła. 
-Aaa.. przypomniało mi się. Niespodziankę. Wyjedziemy na krótkie wakacje.
-W zimie?
-Tak! Postaram się o wolne dla nas u Góry i pojedziemy w góry.
-Przecież nie umiem jeździć na nartach! 
-To Cię nauczę, nie ma problemu. Za parę dni pojedziemy. Spróbuję coś wykombinować. 
-Niech Ci będzie-odparła zrezygnowana. 
Po skończonej rozmowie z Martyną poszedłem do Góry starać się o urlop. Udało mi się wytargować  pięć dni za tydzień. Dostałem SMS-a od Renaty:
Widzę, że b. dobrze układa sie z dziewczyną. Co byś powiedział, gdyby się dowiedziała, że ją zdradziłeś? Ta noc będzie Cię drogo kosztować, Strzelecki... Całuję, Renata 


sobota, 12 września 2015

[JEDNORAZÓWKA] Nigdy nie jest za późno, aby powiedzieć ,Kocham Cię'

MARTYNA


Stałam przed lustrem ubrana w śnieżnobiałą suknię. Włosy miałam podkręcone lokówką. Opadały swobodnie na ramiona. Mama właśnie wpina mi welon we włosy. Dziś jest dzień mojego ślubu z... Rafałem. Wiem, że chyba źle robię... że ranie i siebie i kogoś jeszcze... Tym kimś jest Piotr.Kompletnie namieszał mi w głowie... Dwa tygodnie temu myślałam, że mnie już na tym świecie nie będzie. Mdlałam, a On mnie złapał. Gdy trzymał mnie to czułam się jakbym była w innym świecie.. Liczyliśmy się tylko My... Ja i On... Wtedy ani Renata, ani Rafał nie mieli dla mnie najmniejszego znaczenia. Patrzyłam mu prosto w oczy. W Jego spojrzeniu widziałam troskę o mnie... Nie interesowało mnie to, że On jest z nią,
a ja i Rafał za dwa tygodnie się pobierzemy... Góra i insp. Trzaskalski kazali mu się ewakuować, ale On powiedział:
"Ta dziewczyna mnie potrzebuje.." Potem się pocałowaliśmy.Była to krótka chwila, która była dla mnie wiecznością.. Ten pocałunek był inny od tego, który zdarzył się na moich urodzinach.. I inny od pocałunków z Rafałem. Ten był prawdziwy. .. Z zamyślenia wyrwał mnie głos mojej mamy, która była prze szczęśliwa, że wychodzę za mąż. Ale Ja nie podzielałam jej zapału:
  -Martynko, masz gościa.
  -Kogo?
  -Sama zobacz-w drzwiach stał Piotrek. Moje serce na chwilę zamarło. Po co on się tu pojawił?! Ale wyglądał bardzo elegancko. Ubrany w czarny garnitur.-Wiem, że się denerwujesz przed ślubem, bo to Twoje ostatnie chwile Twojej wolności i dlatego masz taką smutną minę, ale pamiętasz, że za godzinę masz ślub? 
  -Tak, mamo. Zostaw nas, proszę.
Wyszła, a my zostaliśmy. Nie wiedziała, jakie w duszy przeżywam katusze musząc brać ten ślub...
 -Usiądź-wskazałam najbliższe krzesło, a sama stanęłam przy oknie patrząc w nie.-Po co przyszedłeś?
  -Chcę porozmawiać-podszedł do mnie i mnie przytulił.
  -O czym?
  -O nas!
 -O jakich "nas"?!-odwróciłam się i spojrzałam na niego. Podniosłam głos.
 -Martyna, kocham Cię! Wiem, że Ty też to czujesz!-On też podniósł głos.-Po co bronisz się przed własnymi uczuciami?! 
 -Mogłeś pomyśleć o tym wcześniej! Powstrzymać mnie przed tym cholernym ślubem! Gdy Ci o nim powiedziałam! Teraz możemy być wyłącznie przyjaciółmi!
  -Dobrze wiesz, że nigdy nimi nie będziemy!!-pocałował mnie i wyszedł z pokoju trzaskając drzwiami. 
Chwilę później przyszła mama. 
  -Córeczko coś się stało?-zapytała. 
  -Ten ślub sie stał! Nie kocham Rafała! Nie potrzebnie zgadzałam się na ten ślub. Podczas pobytu w szpitalu mogłam mu powiedzieć, że go nie kocham! 
  -Pokłóciłaś się z tym Piotrem? 
  -Tak. On ma rację! 
  -W czym?
  -Czujemy to samo! Muszę przestać się  bronić  przed moimi uczuciami! Mamo, przeproś Rafała i wszystkich! 
Wyszłam z domu nadal ubrana w suknię. Postanowiłam pojechać w "nasze" miejsce. Byłam pewna swojej decyzji o nie zamążpójściu. Po 20 minutach dotarłam na miejsce. Zahamowałam z piskiem opon i pobiegłam do Niego. Dobrze, że siedział odwrócony do mnie. Zakryłam Mu oczy moimi dłońmi.
 -Zgadnij kto?
 -Renata?
Walnęłam go w głowę.
 -Jak mogłeś?!! Strzelecki!!!-krzyknęłam na cały głos.
 -Martyna...?-uśmiechnął się głupkowato i mnie objął w pasie.-Od razu wiedziałem, że to Ty-czołem dotknął mojego czoła-Moja Mała, kocham Cię-pocałował mnie. 
  -Ja Ciebie też-odwzajemniłam pocałunek.


***
Od tamtej pory tworzymy  szczęśliwą parę, a nawet Małżeństwo. Dwa lata temu się pobraliśmy, a za dwa miesiące na świat przyjdzie nasze pierwsze dziecko. Nasza córeczka, Emilka. Jutro idziemy na ślub Tomka-brata Piotrka- z moją kuzynką, Anetą. To ja ich ze sobą poznałam i jestem z tego dumna. Leże w sypialni i odpoczywam. Piotrek nie pozwala mi się przemęczać, niestety. Właśnie wszedł do sypialni z śniadaniem na tacy. 
 -Jak się czujesz?-zapytał.
 -Dobrze, tylko strasznie głodna jestem!
 -Moja łakomczucha-pocałował mnie namiętnie.-Mam nadzieję, że Emilka odziedziczy po Tobie Twoje pięknie oczy, włosy i oczywiście charakter...
  -A po Tobie co chciałbyś żeby odziedziczyła?
  -Szaleństwo oraz poczucie humoru. 
  -Wariat.-przytuliłam go bardzo mocno.-Kocham Cię. 
  -A ja Ciebie.
  -Co Ty Mnie?
  -Kocham, głuptasku!-pocałował mnie w czoło. 

_______________________
I jak się podoba jednorazówka? Opinie piszcie w komentarzach ;D Do następnego!! :*  




środa, 9 września 2015

Wybiło ponad 3 500 wyświetleń !




Zbierałam się dość długo aby Wam podziękować za każdy jeden komentarz, wyświetlenie <3. Gdyby nie Wy to ten blog by nie istniał! Na początku chcę podziękować Pysia-misia123 za to że mnie od początku wspierałaś w pisaniu tego bloga! Również dziękuję wszystkim anonimkom, którzy komentowali moje rozdziały oraz wszystkim innym. ! 









Chcę abyście napisali dla mnie jakąś jednorazówkę! Wysyłajcie ją na adres e-mail: weronikakus99@gmail.com

Na zgłoszenia czekam do 2 października do godziny 19:00! Czekają na was atrakcyjne nagrody! 


P.S.  

kolejne opowiadanie się pisze! Będzie to jednorazówka nawiązują do wydarzeń po wybuchu bomby
Martyna stanie na ślubnym kobiercu z...? 

niedziela, 6 września 2015

Rozdział 4

Martyna


Dziś mamy nockę. Znaczy dopiero od 18:00. Wysypiam się w moim łóżku, bo u Piotrka mieszka tymczasowo jego brat, Tomek. W ciągu ostatnich kilku tygodniu dużo się działo.. to muszę przyznać. Mimo tego czuje się bardzo szczęśliwa i to dzięki Piotrkowi.. Muszę wstać, za niedługo Strzelecki po mnie przyjedzie. A dokładnie, to za pół godziny. 

Pół godziny później


Siedziałam w salonie z Piotrem i piliśmy herbatę, bo do dyżuru zostało trochę czasu.

-Myślałaś nad moja propozycją?-zapytał.
-Nad którą?-również zapytałam, bo chciałam się z niego ponabijać. Kocham to robić.
-Sama wiesz którą.
-Nie baw się teraz ze mną w zgadywanki.
-Dlaczego?
-Bo musimy iść do pracy, geniuszu. Mów prosto z mostu do jasnej...
-Już się nie denerwuj-objął mnie w pasie i pocałował w czoło.-O wspólne zamieszkanie. Zastanawiałaś sie nad tym?
-Zastanawiałam.
-I co?
Zamknęłam mieszkanie i weszliśmy do windy.
-Hmmm..
-Martynka-zbliżył się do mnie tak, że nasze usta dzieliło parę milimetrów.
-Ty lubisz mnie tak blokować, że nie mam innego wyboru, tylko muszę Ci odpowiadać patrząc Ci w oczy.
-Kocham Cię tak blokować.
-Dzięki za szczerość...-pocałował mnie namiętnie.
-To co?
-Co, co?
-Może przypomnę Ci o czym miałaś się zastanowić w domu, ok?
-Piotruś, zgrywałam sie na Tobie udając, że zapomniałam o tym, o czym ostatnio rozmawialiśmy, a Ty w to uwierzyłeś jak dziecko.
-To jaka jest Twoja odpowiedź?
Dojechaliśmy akurat do stacji.
-Tak.
-Co tak?-zapytał Adam, który usłyszał kawałek naszej rozmowy.
-Cześć, Adaś-powiedziałam i przytuliłam sąsiada. Spojrzałam na Piotrka.-Co macie takie miny jakbyście zobaczyli ducha?
-A nic, nic-odpowiedział Piotrek.-Spieszymy się na dyżur.-Szybko odeszliśmy i poszliśmy prosto do szatni.-Dokończymy naszą rozmowę ?
-Tak, odpowiadam: tak.-moimi rekami  objęłam go na szyi. Musiałam stanąć na palcach, żeby dostać do jego szyi.
-Nawet nie wiesz, jak się cieszę-pocałował mnie.
-Ja też-przytuliłam się do niego.
Za chwilę dostaliśmy wezwanie.


***
Było coś po północy. Siedziałam na kanapie w stacji i oglądałam horror. Rechotałam się tak, że sie dziwiłam, że Wiktor się nie obudził.. Podszedł do mnie Piotr i usiadł koło mnie i mnie objął.
-Na co patrzysz, że tak się rechtasz? Komedia jakaś?
-Nie, horror.
-Z Tobą chyba jest coś nie tak. Z kim ja się związałem-uśmiechnął się głupkowato.
-Każdy ma jakieś dziwactwa. To nie moja wina, że horrory mnie śmieszą. Wiktora za to usypiają.
-Ja mam tylko jedno dziwactwo..-spojrzał mi prosto w oczy.
-Jakie?
-Moim dziwactwem jest moja miłość do Ciebie, Martyna.
Zmieszana odwróciłam głowę w drugą stronę tak by Piotr nie widział, że się zarumieniłam przez jego komplement...
-21 S, zgłoś się!
-21 S, zgłaszam się!
-Leśna 18a, dziewczyna odurzona narkotykami.
-Przyjąłem, jedziemy. Doktorze, wezwanie mamy! Godzina 4:00 rano! Wszystkie imprezy się kończą.
-Ruchy, ruchy!-powiedział zaspanym głosem Banach.
Pojechaliśmy na wezwanie. Po kilkunastu minutach dotarliśmy do willi. Gdy podejmowaliśmy próby ratowania życia młodej dziewczyny syn właściciela próbował mi dać łapówkę:
-Powiesz, lalunio, że tą dziwkę znaleźliście w lesie!-włożył mi pieniądze za koszulkę, a ja mu przyłożyłam. W efekcie złamałam mu nos.
-Spróbuj jeszcze raz wyjechać do mnie z ,,lalunią", to dostaniesz mocniej i własna matka Cię nie pozna, zrozumiałeś?!
Pokiwał głową na tak.
-Martynka, w porządku?-zapytał Piotrek.
-Tak. Musiałam sobie pogadać z pewnym palantem.
-Młody, jak chcesz to Ci poprawię-powiedział Piotrek. To było kochane, że się tak o mnie troszczy.
Zabraliśmy ją do szpitala. Rano nasz dyżur dobiegł końca i mogliśmy wracać do domów. Spanie było moim najważniejszym priorytetem tego ranka...

_______________________________________________________

Kolejna część za nami <3 Jak Wam sie podoba? Dzisiaj krótsza. Będą krótsze części ... ; c
Następna część nie wiem kiedy będzie.. ; c
Zaczęła się szkoła. Jak Wam idzie? I do której klasy teraz poszliście?  Ja 1 TE
W kolejnych częściach będzie się dużo działo. Pojawią się nowi bohaterowie. Będzie wypadek, długa rozłąka... Na pewno nie będziecie się nudzić czytając, a ja pisząc ; D
Do następnego <3



Rozdział 47 cz. 1

Tuż po tym jak kamerzysta odjechał para postanowiła nareszcie udać sie do hotelu na noc poślubną. Mimo, że juz mieszkali razem to i tak nie ...