sobota, 31 października 2015

[JEDNORAZÓWKA] Stara miłość nie rdzewieje...

Z Piotrkiem znamy się prawie dwa lata. Ale ile się podczas tych dwóch lat wydarzyło.. Byliśmy świadkami zarówno narodzin, kłótni, ślubów jak i śmierci. Śmierć jest nieodłączną częścią naszej pracy. To ostatnie za każdym razem bardzo przeżywam, bo jestem cholernym wrażliwcem. Ale teraz powinnam zapomnieć o pracy, a skupić się na wakacjach. Mam dwa tygodnie urlopu i zamierzam je wykorzystać relaksując się na plaży z moim... przyjacielem, Piotrkiem. Właśnie się pakuję. Może zmieszczę się z ubraniami w jedną walizkę. Zadzwonił mój telefon. Zwinnym ruchem odebrałam:
-"Halo, Piotruś?"
-"Gotowa?"
-"Prawie, ale wejdź na górę. Zaraz Ci otworzę".
Poszłam do przedpokoju i on zadzwonił domofonem.
-"Wejdź"-powiedziałam do słuchawki i otowrzyłam drzwi.-Hej!-przytuliłam go na powitanie.
-Pomóc Ci w czymś?-zapytał.
-Prawie skończyłam się pakować. Tylko zapakuję kosmetyki i buty i możemy jechać. Napijesz się czegoś?
-Może kawy na drogę zrobisz?
-Kawę mam w górnej szafce nad kuchenką, a termos w szafce obok lodówki.
Szybko zapakowałam walizkę i poszłam z nią do kuchni, gdzie Piotrek sam się obsłużył i zrobił kawę na drogę.
-Ale masz dużą walizkę-rzekł.
-Przecież na cały urlop jedziemy. Bierz walizkę do auta, a ja wszystko pozamykam i powyłączam i dojdę.
Wyszedł, a ja wszystko sprawdziłam i poszłam do niego. Wyruszyliśmy w drogę.

Po paru godzinach dotarliśmy na miejsce. Przynajmniej tak mi się wydaje, bo musiałam usnąć i nawet nie wiem, kiedy przyjechaliśmy. Wysiadłam z auta i przeszłam się brzegiem morza.
-Martyna!-odwróciłam się i w jednym z piękniejszych domów na tarasie zobaczylam Piotrka. Bardzo się zdziwiłam, gdy go tam zobaczyłam.
-Tak?
-Jak Ci się tutaj podoba?
-Tutaj jest pięknie!
-Tam jest fajne miejsce do siedzienia wieczorami-wskazał pole biwakowe po mojej prawej stronie.
-Pójdziemy tam?
-Ok.
Zaczekałam na niego i poszliśmy razem na miejsce. Myślałam, jak wyglądałoby moje, znaczy nasze życie gdybym go wtedy nie odrzuciła... Potajemnie przed wszystkimi spotykaliśmy się. Ja byłam wtedy i związku i On też. Gdy dowiedziałam się o zdradzie narzeczonego to nie byłam  w formie. To muszę przyznać. Doszliśmy do tego miejsca. Usiadłam na ławce i nadal rozmyślałam. Wydaje mi się, że nadal go kocham. Ale co jeśli On do mnie nic nie czuje poza przyjaźnią i gdybym wyznała mu swoje uczucia i to tym razem On by mnie odrzucił?

Siedziała i nic się nie odzywała. Mimo tego, że wtedy mnie odrzuciła to nadal mi na Niej cholernie zależy i ją kocham.
-O czym myślisz?-zapytałem.
-Co by było gdybym wtedy nie postąpiła jak egoistka, która myśli tylko o sobie. Na pewno tak sobie o mnie pomyślałeś.
-Wtedy miałaś prawo zachowywać się jak egoistka, bo to był trudny dla Ciebie okres.
-Wiesz o co mi chodzi?-spojrzała na mnie.
-Wiem. Chodź-pociągnąłem ją do siebie.
-Gdzie i po co? Tutaj jest fajnie.
-To nie chcesz wiedzieć, gdzie będziesz nocowała? Ok, jak nie to... ok.-odchodziłem powoli tak by gdyby się namyśliła to dogoniła mnie.
-Piotrek! Czekaj na mnie!
-Nie chciałaś stąd odchodzić, więc poszedłem sam.
-Jak ja Ciebie niecierpię!
-Przyznaj że czujesz do mnie jakieś wyższe uczucia!
-Ciekawe, jakie wyższe uczucia miałabym do Ciebie czuć?

Kilka dni później kąpaliśmy się w morzu. Nagle Piotrek znikł mi z pola wrażenia.
-Piotrek!-nerwowo szukałam go wzrokiem i go nie znajdowałam. Postanowiłam zanurkować i go poszukać. W wodzie nie mogłam go znaleźć i co chwilę wynurzałam się by sprawdzić czy go nie ma na powierzchni.
-Szukasz kogoś?-zapytał.
-Boże! Myślałam, że zawału dostanę przez Ciebie!
-Czyli troszeczkę Ci na mnie zależy?-po prostu śmiał się ze mnie. Jak ja Go nienawidzę! Ale go kocham!
-Może. Ale to nie zmienia faktu, że wystraszyłam się, gdy zniknąłeś i nie pojawiałeś się!!
-Spokojnie, mała-przytulił mnie. Mocno wtuliłam się w Niego. W tym momencie czułam się szczęśliwa..
-Kocham Cię-szepnęłam pod wpływem poczucia bezpieczeństwa.
-Ja też Cię kocham-pocałował mnie namiętnie.  






niedziela, 25 października 2015

Rozdział 15

Siedzieliśmy u Wiktora. Rozmawiamy o ostatnich  wydarzeniach. Po paru godzinach wychodzimy.
-Mam propozycję dla Ciebie-powiedziałem, gdy byliśmy przy samochodzie.
-Jaką?-spytała patrząc na mnie pytająco.
-Pójdziemy do kina może, a potem coś upichcimy w domu?
-Możemy pójść, ale ja wybieram film.
-Tylko mi nie mów, że komedię romantyczną.
-To że jestem kobietą to nie znaczy, że zawsze gdy idziemy do kina wybieram komedię romantyczną, nieprawdaż, Piotrusiu?-położyła swoje dłonie ma moich ramionach.
-To na co idziemy?
-Komedię akcji bądź sensacyjną.
Chciałem ją pocałować, ale ona wsiadła do samochodu. Pojechaliśmy do kina. Po około dwóch godzinach seansu wyszliśmy z kina.
-Martynka, w porządku?-zapytałem cały czas sie śmiejąc.
-Myślę, że tak-mówiła przez śmiech.-To była najlepsza komedia jaką oglądałam.
-To teraz jedziemy do domu?
-Taaak!-objąłem ją ramieniem i pojechaliśmy do domu.
***
Przyrządzaliśmy wspólnie kolację. Martyna kroiła sałatę i opowiedziała mi o tym co Renata jej powiedziała.
-Nie wydaje Ci się to dziwne, Piotruś?
-Co ma mi się dziwne wydawać?
-To że Twoja była chce się ze mną zaprzyjaźnić?
-No wiesz...
-Co?
-Myślę, że to dobry pomysł..
Dotknęła mojego czoła i powiedziała:
-Może się rozchorowałeś z tych emocji.
-Martyna, nie jestem chory-pocałowałem ją w czoło-ale Ty chyba jesteś?
-Nie jestem!-oburzyła.
-Chyba jesteś.. ale z zadrości!
-Ja i zazdrość? Pff... chyba oszalałeś! Nie miałabym co robić, tylko być zazdrosną o Ciebie. Coś Ci się chyba pomyliło!
Wyszła na taras i oparła się o barierkę. Kumulowała wszystkie myśli.  Postanowiłem jej dać czas na przemyślenie. Wróciłem do robienia kolacji. Ale z niej zazdrośnica...

-Kolacja gotowa!-zawołałem Martynę.
Nic nie odpowiedziała.
-Tynka! Gdzie jesteś?-zapytałem wychodząc na taras. Nie było jej. Na stole znalazłem kartkę: Poszłam pobiegać. 
Dobrze, że chociaż kartkę zostawiła.
Znowu się na mnie wkurzyła, bo powiedziałem coś nieodpowiedniego..
Jaki ze mnie kretyn.
Powinienem wtedy podczas naszej rozmowy powiedzieć jej to co tak naprawdę uważałem.
Wyszedłem z domu jej poszukać. Po kilku godzinach poszukiwań zobaczyłem siedzącą na ławce w parku postać. Wiedziałem, kto tam siedzi..  Zdecydowanym krokiem podszedłem do
niej.. Siedziała sama. Nikt o tej porze nie chodzi do parku. No chyba, że jacyś zboczeńce. Usiadłem koło  niej .
-Czego chcesz?-zapytała.
-Porozmawiać.
-Możesz sobie darować.
Wstała, ale złapałem ją za rękę i pociągnąłem do siebie.
-Nie zachowujmy się jak dzieci-nasze usta dzieliło parę milimetrów-i porozmawiajmy jak dorośli ludzie.
Usiadła koło mnie i powiedziała:
-Nie wiem o czym chcesz rozmawiać.
-Ale ja wiem-uśmiechnąłem się.-Miałaś prawo się wkurzyć, bo zachowałem się palant..
-To fakt.
-Mi też się dziwne wydaje, że Renata chce się z Tobą zaprzyjaźnić.
-Naprawdę?
-Taak.
Uśmiechnęła się.
-Powiesz mi o co się wkurzyłaś?
-Ale ty mnie denerwujesz! Czasami mam ochotę Cię udusić gołymi rękami.
-Ale mnie kochasz, więc długo nie umiesz się gniewać.
-Niestety-teraz to już droczyła się ze mną.
Poszliśmy do domu i zjedliśmy kolację moje autorstwa.







sobota, 17 października 2015

Rozdział 14

MARTYNA
Dziś mamy zacząć malowanie. Piotrek pojechał po farby, a ja szykuję pokój. Po południu mają przyjechać meble. Za dwa dni wracamy do pracy.Zadzwonił mój telefon.
-Halo. No cześć, Adrian.
-Cześć, mała.
-Nie mów do mnie mała. Co się stało, że dzwonisz?
-Przyjeżdżam do Warszawy.
-To super!-Piotrek przyjechał z farbami i pocałował mnie w policzek.-To kiedy przyjeżdżasz?
-Jutro. Mogę do Ciebie wpaść pogadać?
-Jutro to mamy ostatni dzień wolnego!
-Jacy "my"? Czy coś mnie ominęło?
-Wiele rzeczy. Przyjedź jutro i pogadamy. Na ile przyjechałeś?
-Na parę dni przyjechałem dla mojej przyjaciółki.
-Zadzwonię wieczorem i wszystko ugadamy. Pa.
Rozłączyłam się.
-Kto to dzwonił?
-Adrian. Przyjechał do Warszawy i jutro odwiedzi nas. Co Ty na to?
-Ok. Zabierzmy się za malowanie, ok?
-No ok.
Zaczęliśmy malowanie. Ja malowałam ściany, a Piotrek sufit. Dobrze, że zaczęliśmy to robić bardzo wcześnie, bo pewnie nie wyrobilibyśmy się. Na obiad zamówiliśmy pizzę z najbliższej pizzerii.
-Jesteś tu brudna-powiedział Piotrek z pełnymi ustami.
-Ciekawe gdzie!
-Tutaj-pocałował mnie.
-Yhm. Rozumiem-próbowałam być poważna, ale nie mogłam i wybuchłam śmiechem.-Kocham Cię-pocałowałam go.
-A ja Ciebie.
-Co?
-Kocham, lubię, szanuję-uśmiechnął się szczerze.
-Wiesz, że za dwie godziny meble przyjeżdżają?
-Przecież pomalowaliśmy wszystko.. 
Pocałował mnie. Za niedługo przyjechali z sklepu meblowego i pomogli nam poukładać meble. Zmęczona po mini remoncie padłam na łóżko.
-Taka brudna kładziesz sie na łóżku?-śmiał się ze mnie.
-Piotruś, radzę Ci mnie nie denerwować, bo może być z Tobą kiepsko.
-Doprawdy?
-Tak. Ide się kąpać.


NASTĘPNEGO DNIA
-Piotrek!-krzyknęłam z kuchni.
-Co kotek?
-Podjedziesz do sklepu i kupisz te produkty? Proszę-pocałowałam go.
-Ok. 
-Dzięki.
Piotrek pojechał do sklepu, a ja poszłam przygotować jadalnie na przyjście gościa. Gdy Piotrek wrócił z zakupów wzięliśmy się przygotowanie obiadu.
Po paru godzinach przygotowań przyjechał Adrian. Usiedliśmy w jadalni i jedliśmy obiad opowiadając mu wszystko. On nie był dłużny i też opowiedział co nieco o sobie.
-Martyna, muszę Cię porwać do tańca, bo tak świetnie wyglądasz!-powiedział Adrian.
-Piotruś?
-Tańczcie do woli-albo mi się wydawało albo On był zazdrosny o  mojego przyjaciela. W jego głosie czuć było nutę zazdrości. Ej, Piotruś, Piotruś.
-Adrian opowiedz mi o Twojej nowej dziewczynie. Znam ją?
-Jest z Warszawy.
-A jak się nazywa?
-Julita Strzelecka. Twoja kuzynka Piotrek.
-Jowita?-zapytał Piotrek.-Przecież ona chyba nie ma 18-stki?
-Ma 23 lata.
-To ona tak wyrosła?-zaśmiał się.-Muszę ją odwiedzić i sobie z nią pogadać.
-Sorry, mała, ale muszę lecieć. Umówiłem się  z Julą.
Odprowadziłam go do drzwi, a następnie poszłam do Piotrka do salonu.
-Chyba nie byłeś zazdrosny o Adriana?
-Wydawało Ci się .
Położyłam dłonie na jego barkach i zaczęłam masować.
-Ej, Piotruś, Piotruś-westchnęłam.
-Co?-odwrócił twarz w moją stronę.
-Nic. Zrelaksuj się. Pomyśl o czymś przyjemnym.
-Ok, pomyślałem. I co dalej?
-Odpoczywaj. Nie badź zazdrosny o Adriana, bo traktuję go jak brata.
-A ja Julitę jak siostrę.
-Nie wiesz, ile ma lat.
-Jowita z swoimi rodzicami parę lat spędziła na emigracji, więc co się dziwisz.
-Spokojnie, Piotruś-uśmiechnęłam się, co on odwzajemnił.

***
Gdy przyjechaliśmy do pracy w stacji panowała jakaś dziwna atmosfera. Nie wiedziałam, o co chodzi. Zobaczyłam Basię i podeszłam do niej. Zapytałam jej się na ucho:
-Co się dziś dzieje?
-Góra zwolnił kolejnego ratownika, bo przyszedł skacowany na dyżur.
-Serio?-zdziwiłam się bardzo, gdyż przedtem nic takiego nigdy się u nas nie zdarzało.  
-Zatrudnił nową ratowniczkę-Renatę.
-Piotrek!-zawołałam i pokazałam głową, żeby przyszedł do nas.
-Co się dzieje?-zapytał.
-Góra zwolnił kolejnego ratownika i na jego miejsce przyjął Renatę.
-Chyba sobie żartujesz?!
-Czy Ja wyglądam, jakbym żartowała?
-No, nie. Ale pamietaj, że mnie z nią nic już nie łączy-położył dłoń na moim policzku.
-Wiem, Piotruś-uśmiechnełam się.
W tym momencie do pomieszczenia wszedł Góra z Renatą. Przedstawił nam ją jako nową ratowniczkę i kierowce karetki. Oczywiście przydzielił ją do naszej ekip-znaczy mojej i Piotrka.
-23 P zgłoś się!
-23 P zgłaszam się-odpowiedziałam.
-Złamana noga na Kościuszki.
-Przecież to duża ulica-wtrącił się Piotr.-W jakim rejonie jest?
-Na początku ulicy.
-Przyjąłem, jedziemy.
Pojechaliśmy do wezwania. Z Renatą miałyśmy drobny konfikt, która ma z przodu usiąść.
-Martyna zawsze, gdy jeździmy w podstawie siedzi z przodu. Ma wiecej doświadczenia niż Ty i jest mi potrzebna.
-Ciekawe do czego!
-W drodze powtornej i tak będziemy obie z tyłu siedzieć, wiec co to za różnicę Ci robi?
Zrezygnowana usiadła z tyłu. Po 20 minutach byliśmy na miejscu. Zabraliśmy pacjentkę do Leśnej Góry. Nie mogłam się doczekać aż ten dyżur dobiegnie końca...  Niestety mieliśmy tylko parę wyjazdów, więc siedzieliśmy w stacji. Zadzwoniła do mnie Zosia:
-Cześć, Martyna!
-Cześć, Zosiu! Coś się stało?
-Tata się wybudził!!
-To super! Przyjedziemy z Piotrkiem, jak tylko będziemy mogli się wyrwać na chwilę z dyżuru.
-Dobrze, to pa!
-Pa, Zosiu!
Rozłączyłam się szczęśliwa.
-Co się stało, Martynka?-zapytał Piotrek.
-Wiktor się wybudził z śpiączki!
-To cudownie!
-Wiem. Musimy go jak najszybciej odwiedzić! Iść powiedzieć Górze?
-Może Ja pójdę?
-Ok.
Piotrek zniknął u Góry w gabinecie, a ja z Renatą siedziałyśmy w kuchni.
-Kto to Wiktor?
-Nasz były kierownik stacji. Świetny lekarz i przyjaciel. Traktujemy go jak ojca.
-Aha. Może zakopiemy ten topór wojenny?
-Czy my mamy jakiś topór wojenny?
-Dobrze wiesz, o co mi chodzi. Wiem, że źle postąpiłam zapraszając wtedy Piotrka do siebie. Myślałam, że nikogo nie ma i chce wrócić do starych, dobrych czasów. .
-Ale nie jest sam jak widzisz -  ma mnie.
-Widzę, że się bardzo kochacie i nie chcę was już rozdzielać.
-Ale nas rozdzieliłaś.
Góra pozwolił nam wcześniej zejść z dyżuru, więc od razu poszliśmy do szpitala.










sobota, 10 października 2015

[JEDNORAZÓWKA] Nad życie...

MARTYNA

Czasem bardzo trudno pogodzić sie z rzeczywistością.. Ja tak właśnie mam. Od pół roku choruję na białaczkę. Oczywiście mam wsparcie ze strony Piotrka, Basi, Adama, Wiktora, Zosi... Po prostu wszystkich ratowników z stacji. I mojej siostry, Kaśki. Codziennie Piotrek mnie odwiedza w klinice onkologii. Już nie mogę się doczekać aż wyjdę  stąd. I oto  właśnie przyszedł mój ulubiony ratownik z Leśnej Góry. Oczywiście jest ich wielu, a On jako chyba jedyny codziennie przed i po dyżurze do mnie przyjeżdża. 
-Cześć, mała-powiedział siadając na moim łóżku. 
-Nie mów do mnie  per "mała". 
-No okej, będę mówił: Martynka. 
-Tak możesz-uśmiechnęłam się. 
-A teraz tak na serio: jak się czujesz?
-Dobrze-wzruszyłam ramionami i się sztucznie uśmiechnęłam. 
 -Kiedy Cię wypuszczają? 
-Za parę dni. 
-Wiesz, że załatwię Ci transport z Leśnej Góry?
-Tylko nie mów, że karetką przyjedziecie! 
-Oczywiście, że karetką! Jak wyzdrowiejesz-moja mina zmarkotniała- to będziesz miała jej dość! Co się dzieje?
-Co jeśli nie wyzdrowieję?!-moje oczy zaszkliły się od łez. 
-Martyna..-wbiłam wzrok w ziemię.-Popatrz na mnie!-podniósł mój podbródek tak, bym mogła na Niego spojrzeć.-Wyzdrowiejesz i będziesz miała wspaniałego męża, gromadkę dzieciaków i piękny dom z ogrodem. Musisz w to wierzyć! 
-Wiesz, jakie są szanse... 
-U Ciebie wcześnie wykryli białaczkę i są duże szanse, że z tego wyjdziesz. 
-Idź już, bo jutro masz pewnie dyżur. Renata będzie się denerwować, że strasznie długo u mnie siedzisz, a do domu masz ponad pół godziny drogi stąd. 
-Martyna, masz się trzymać, bo jutro może przed dyżurem wpad-przytulił mnie na pożegnanie i wyszedł. 
Gdy wyszedł znowu powróciłam myślami do tego, że pewnie nie dożyję moich kolejnych urodzin. Ojciec załatwił mi miejsce w najlepszej warszawskiej klinice onkologicznej. Trzymam się dzięki Piotrkowi. Tylko szkoda, że nie mogę mu powiedzieć, co do niego czuje przez wzglad na naszą przyjaźń i że On jest z Renatą. Żałuję, że wcześniej nie wyznałam mu swoich uczuć.. Pewnie zapytacie: "jakich uczuć?" Otóż mojej miłości do Niego. Teraz padło w Waszych głowach: "dlaczego?" Sama nie wiem, czego chcę. Taka prawda. Byłam zaręczona jeszcze parę miesięcy temu, ale Rafał wystraszył się mojej choroby i odszedł. 
 ***
Parę dni później wyszłam z szpitala. Jak obiecał przyjechali po mnie karetką. 
-Przyjechaliście!-krzyknęłam, gdy wysiedli z pojazdu. 
-Przecież mówiłem-powiedział Piotr i spojrzał mi w oczy.-Jak się czujesz?
-Okej. 
-Mówisz tak zawsze. 
-Bo tak jest. 
-Wieczorem zapraszam Cię na kolację. 
-Co z Renatą?
-Na ten wieczór o niej zapomnimy. Rozstaliśmy się. Nie mogła znieść tego, że wspieram Cię w walce z chorobą. 
 ***
Nie mogłam uwierzyć, że zerwali.. Kolacja z Piotrkiem brzmi interesująco. Powinnam ubrać się jakoś ładnie, ale ubrałam jeansy i bluzkę. Nie miałam siły na wybieranie jakiegoś cudownego stroju. 
Przyjechał po mnie punktualnie  o 20:00. Przynajmniej na chwilę mogłam przestać myśleć o chorobie. Pojechaliśmy do niego.  Przygotował świetną kolację, to fakt. Szpitalne jedzenie mi nie odpowiada, ale muszę coś jeść.. 
-Masz mi coś do powiedzenia?-zapytałam popijając sok. Nie mogłam pić alkoholu, niestety. Białaczka zniszczyła moje plany życiowe. 
-Właściwie to tak. Kocham Cię Martyna! Nieważne czy jesteś zdrowa czy chora! Będę z Tobą do końca.-czekał na moją reakcję.       
-Też Cię kocham!-pocałowaliśmy się. 
 ***
Moja choroba jest w bardziej zaawansowanym stadium. Czekam na przeszczep.  Ale dowiedziałam się, że jestem w ciąży. Zamierzam urodzić to dziecko. Dzisiaj zamierzam powiedzieć Piotrkowi o ciąży.. Właśnie przyszedł z pracy
-Piotruś, mam Ci coś do powiedzenia.. 
-Znalazł się dawca?
-Nie. Jestem w ciąży. 
-Co?! Jakim cudem?!
-To cud. Będziemy mieli dziecko.. Nie cieszysz się? 
-Jak mogłaś podjąć sama tą decyzję?! Jesteśmy małżeństwem i powinnyśmy oboje o takich rzeczach decydować. Wiesz, że będziesz musiała przerwać chemię? I narazie o przeszczepie mowy nie będzie? 
-Czy ty możesz mnie posłuchać?! 
-Słucham. 
-Chcę coś po sobie pozostawić, a ty tego nie rozumiesz
- Nie rozumiem! 
Wyszedł z mieszkania trzaskając drzwiami. 
***
Poród odbył się przez cesarskie cięcie. Czuję, że to już koniec... Mała urodziła się zdrowa i śliczna... Nazwaliśmy ją Oliwka. Lekarze może wypuszczą mnie na parę dni do domu.. Chciałabym ostatnie tygodnie spędzić z bliskimi.. 
Aktualnie jesteśmy we trójkę w domu. Na głowie mam ubraną chustkę, bo moje włosy prawie wypadły. Nie są już takie jak dawniej.. Jędrne, zdrowe... Tylko słabe i rzadkie. 
Wzięłam Oliwkę i szeptałam do niej:
-Zaopiekuj się tatusiem, gdy mnie z Wami już nie będzie..-łzy cisnęły mi się do oczu.-Macie dbać o siebie nawzajem. Pamiętaj, że kocham Cię najbardziej na świecie. Nie zapomnij o mnie...
***
PIOTR
Martyna zmarła kilka tygodni temu. Nadal nie mogę się z tym pogodzić. Muszę być silny dla Małej. Ale nie potrafię.. Nie wiem, czy z kimś się zwiąże. Za bardzo ją kochałem... Żałuję, że o wiele wcześniej się nie związaliśmy.. Może by wtedy nie zachorowała i wszystko potoczyłoby się inaczej? Pamiętam jej ostatnie słowa: Zaopiekuj się naszą córeczką.. Zwiąż się z jakąś kobietą. Nie musisz być sam do końca życia. Musisz wiedzieć, że nie żałuję tego, że Ją urodziłam. Dzięki temu zawsze z Tobą będzie cząstka mnie... Kocham Cię... 
I tak bym nigdy Cię nie zapomniał. Jestem na cmentarzu. Przychodzę tu codziennie. Składam czerwoną róże na jej nagrobku. 
"MARTYNA STRZELECKA z domu Kubicka
1989-2015
Na zawsze w naszych sercach. 
Kochająca żona i matka"
Tak głosi jej nagrobek. Tak bardzo mi jej brakuje...           
   
 
   
      

Rozdział 47 cz. 1

Tuż po tym jak kamerzysta odjechał para postanowiła nareszcie udać sie do hotelu na noc poślubną. Mimo, że juz mieszkali razem to i tak nie ...