niedziela, 12 czerwca 2016

Rozdział 42

*Martyna
Wyszłam na dyżur. Nie wiem nawet, czy Piotrek też go ma. Nie interesuje mnie to. Nie wiem, dlaczego tak myślę. Przecież go kocham. Po drodze zaglądnęłam do kilku salonów sukien ślubnych i zabrałam katalogi. Trudno jak cholera będzie mi wybrać suknię, ale mam nadzieję, że jakoś wywiążę się z tego zadania. Do stacji przyjechałam autobusem. Piotrek czekał na mnie przed nią.
-Gdzie byłaś?-pokazałam mu katalogi sukien ślubnych.-Wybrałaś jakąś?
-Nie. Jutro pojedziesz odebrać obrączki, a ja pojadę po zaproszenia.
-Nie możemy oboje pojechać?
-Tak będzie szybciej, a poza tym muszę wybrać suknię ślubną i z Adrianem się spotkać. Strasznie dużo rzeczy mam na głowie.
Poszłam się przebrać, ale zaraz zadzwonił mój telefon:
-Tak, Basiu? Zaraz będę. Powiem tylko Piotrkowi i Adamowi. Adam wie? Ok, to biegnę.
Rozłączyłam się i szybko założyłam koszulkę i wybiegłam z szatni.
-Piotrek! Adam!-krzyczałam.
 Nie znalazłam ich. Pobiegłam do szpitala. Oni w najlepsze gadali podczas gdy Basia dostała skurczy!
Z złą miną stanęłam przed nimi.
-Kochanie, w porządku?-Piotrek wstał na mój widok. Skrzyżowałam ręce na wysokości brzucha.
-Fajnie się bawicie podczas gdy Basia męczy się w bólach porodowych?
-J-już się z-zaczęło?-Adam zaczął się jąkać.
-Tak, zaczęło się. Byłam u Góry i masz wolne-uśmiechnęłam się, a Wszołek pobiegł na ginekologię.-Biedak, przejął się-usiadłam na jego miejscu.
-Ale jesteś fajna Martyna-szepnął mi na ucho.
-Wiem o tym. Wymyśl coś lepszego na podryw bo ten tekst już jest przereklamowany! Tak w ogóle to musimy wracać.
-Góra robi jakieś zebranie. Renata napisała mi SMS-a.
-No dobra-wstał próbował mnie objąć, ale to okazało się bezskuteczne, bo mu się wymsknęłam z objęć.-Ty chyba do końca będziesz taka niedostępna.
-Takie życie. Nic ci na to nie poradzę.
Pojechaliśmy karetką do stacji. W środku wszyscy obecni ratownicy z Górą na czele czekali chyba tylko na nas.
-No, nareszcie jesteście-rzekł chłodno szef stacji. Bla, Bla, bla.-Chciałbym przedstawić wam nowa lekarkę w naszej stacji. O to pani Anna Reiter. Przywitajcie ją z szacunkiem, bo chcemy, żeby została z nami na dłużej.
Jeszcze coś tam gadał o procedurach i w ogóle, ale go już nie słuchałam. Obserwowałam Wiktora, który też nie słuchał Artura. Cały czas obserwował Annę, która z uwagą słuchała. Jak każda nowicjuszka albo nowicjusz. Też tak wszystkiego na początku przestrzegałam. To były piękne czasy. Byłam wtedy singielką i miałam wszystko gdzieś. A teraz mam narzeczonego, za niedługo ślub. Trzeba wybrać wyposażenie domu. Nie mogę w to uwierzyć-po prostu.
-Coś nasz Wiktorek bardzo patrzy na Ankę-szepnął mi na ucho narzeczony.
-Też to zauważyłam. Niech sobie kogoś w końcu znajdzie i będzie szczęśliwy. Wiesz co słychać u Marty?
-Nie wiem. Ani widu ani słychu od niej z tej Francji. Odkąd ma tego narzeczonego to się do nas nie odzywa.
-Wyślijmy jej zaproszenie na nasz ślub e-mailem.
-Ok.
****
Po skończonej pracy pojechałam na umówione spotkanie. Adrian przytulił mnie na przywitanie.
-Więc już niedługo ten wielki dzień? 
-Coraz bliżej-uśmiechnęłam się promiennie.
-Nie żałujesz tej decyzji?
-Nie rozumiem, o co ci chodzi..
-Czy nie żałujesz, że związałaś się z Piotrem? Przecież cię skrzywdził.. Gdybyśmy byli razem to ja na 100 % byłbym ci wierny.
Bardzo zdziwiło mnie to wyznanie.

*
*
*
-Co pani zrobiła jak dowiedziała się, że panią kocha pani najlepszy przyjaciel?-zapytał psycholog. 
-Szczerze? To nie wiedziałam, co mam mu powiedzieć. Przecież kochałam Piotra-do oczu napłynęły mi łzy. Przecież Piotra już nie ma...








4 komentarze:

  1. Odpowiedzi
    1. Nie rozumiem o co chodzi z tym że Piotra już nie ma...i czemu Martyna była u psychologa. 'O'

      Usuń
    2. po kawałku będę zdradzać zakończenie tej całej historii. ;)

      Usuń
  2. Super rozdział. Kiedy następny?/Wiki***

    OdpowiedzUsuń

Rozdział 47 cz. 1

Tuż po tym jak kamerzysta odjechał para postanowiła nareszcie udać sie do hotelu na noc poślubną. Mimo, że juz mieszkali razem to i tak nie ...