niedziela, 4 października 2015

Rozdział 13

TYDZIEŃ PÓŹNIEJ
MARTYNA
Korzystając z tego, że przysługuje nam jeszcze ponad tydzień wolnego po naszym wypadku postanowiliśmy zrobić mini remont sypialni za który oczywiście zapłaci moja matka. Wiktor jeszcze się nie wybudził i lekarze dają mu marne szanse. Ja cały czas się obwiniam o tą tragedię. Może gdybym jeszcze szybciej go znalazła to by do tej tragedii nie doszło? Ale wracając do teraźniejszości to jesteśmy teraz w sklepie meblowym i próbujemy utargować z moją matką, żebyśmy to my płacili za meble.
-Mamo-westchnęłam-pozwól nam samym zapłacić za te meble. 
-Chcę Wam sprawić prezent. 
-Może zawrzyjmy rozejm?-zaproponował Piotr.-Bo wszyscy się na nas patrzą. My zapłacimy za farbę i wymalujemy ściany, a Dorota za resztę. Inaczej chyba nie dojdziemy do porozumienia. 
-Ale przecież za resztę wyjdzie dużo-powiedziałam. 
-Zgadzam się z Piotrem-rzekła Dorota.-Dobrze mieć takiego ułożonego przyszłego zięcia.
Ułożonego? Dobre sobie. To chyba największy wariat, jakiego znam. I ona mówi, że on jest ułożony. Najwidocznie go nie zna. Ja znam go na wylot i wiem, jaki jest. 
-Jesteście przeciwko mnie?-zapytałam, chociaż doskonale znałam odpowiedź.-Możecie potraktować to pytanie jako pytanie retoryczne i na nie po prostu nie odpowiadać. 
-Martynko, jesteśmy przeciwko Tobie-mimo mojej uwagi Dorota mi odpowiedziała.-Teraz zajmijcie się wyborem mebli, a ja jadę do domu robić kolację. Pamiętajcie, punkt osiemnasta widzę Was u mnie w mieszkaniu i nie ma żadnego "ale". 
-Dobrze, pa! 
NARRATOR
Dorota wyszła, a młodzi zostali sami i chodzili po sklepie rozglądając się za odpowiednimi według nich meblami. Gdy wyszli z meblowego zadowoleni po dwóch godzinach wybierania Martyna powiedziała:
-Piotruś, skoczymy jeszcze tutaj do sklepu po jakąś sukienkę dla mnie?
-Martynka, musimy? Przecież masz dużo sukienek. 
-Dziś jest szczególna okazja. 
-Ciekawe jaka? 
-Otóż dziś oficjalnie przedstawię Cię rodzicom jako mojego chłopaka. 
-Ooo.. nareszcie dostąpiłem tego zaszczytu po jedenastu miesiącach związku!-zaśmiał się. 
-To co, idziemy
-Dobrze. Tylko zrób to szybko i bezboleśnie, ok? 
-Okej. 
Weszli do sklepu. Martyna zaczęła rozglądać się po półkach i wieszakach. Robiła to z gracją i kobiecym wdziękiem.  Teraz On wie, jaki popełnił błąd wtedy spędzając tę noc z kobietą do której na pewno już nie czuł gorącego uczucia miłości, tylko mogliby się ewentualnie przyjaźnić. 
-Jak wyglądam?-wyszła z przebieralni w którejś już sukience z rzędu. 
-Pięknie, jak w każdej. Ale.. 
-Co?
-W tej najbardziej mi się podobasz. To muszę stwierdzić-objął ją i pocałował namiętnie w usta. 
-Przestań, Piotruś! Ludzie sie na nas patrzą!-skraciła go. 
-To niech się patrzą! Kocham Cię i nie zamierzam się z tym ukrywać! 
-Wariat! 
-Chyba wiedziałaś na co się piszesz wiążąc ze mną?       
-Wiedziałam, Piotrusiu, wiedziałam. Puść mnie, bo chcę zapłacić i pędem musimy jechać do Dorothy. 
-Dobra, dobra. 
Poszła zapłacić, a następnie pojechali do domu, aby się odświeżyć i musieli jechać  do jednego z droższych apartamentowców  w Centrum. Zanim dojadą to minie około piętnastu minut. 

***
Siedzieli w białej jadalni. Spożywali kolację przygotowaną przez Dorotę. Po skończonym posiłku Martyna i Dorota poszły do kuchni zanieść brudne naczynia. 
-Patrz, teraz będą rozmawiali na męskie tematy-powiedziała Martyna. 
-Skąd to wiesz?
-Znam ojca na wylot tak samo jak Piotrka. 
żczyźni wyszli na zewnątrz z kieliszkami wina. 
-Więc razem z Martyną tworzycie parę?
-Tak
   -Mam Ci tylko jedno do zakomunikowania: Jeśli ją skrzywdzisz to będzie z Tobą źle. 
-Rozumiem. Nie zamierzam skrzywdzić Martyny, bo.. za bardzo mi na niej zależy. 
-To dobrze, że to zrozumiałeś-poklepał go po ramieniu. 
Około godziny 22 Martyna i Piotr wrócili do domu w szampańskich nastrojach.    
       
            
        

1 komentarz:

Rozdział 47 cz. 1

Tuż po tym jak kamerzysta odjechał para postanowiła nareszcie udać sie do hotelu na noc poślubną. Mimo, że juz mieszkali razem to i tak nie ...