niedziela, 27 września 2015

Rozdział 12

PIOTREK 
-Wstawaj!-krzyknęła Martyna i odsłoniła rolety w sypialni.
-Martynka, jeszcze pięć  minut-powiedziałem przeciągając się.
-Nie mamy czasu. Chcesz się spóźnić?
-No nie. Góra by mi chyba łeb urwał.
-I tak jeździmy z Wiktorem. Kurs pierwszej pomocy mamy w szkole Zośki.
Poszła na dół, a ja do łazienki. Po paru minutach zszedłem na dół.
-Cholera jasna!-nagle krzyknęła. -Zapomniałam!
-Ale czego?
-Jedź do pracy. Ja dojadę do szkoły.
Ruszyła na górę, a ja pojechałem do stacji.
W stacji był już Wiktor i wypełniał papiery.
-Cześć, doktorze-podałem mu rękę.
-Cześć, gdzie zgubiłeś Martynę? Znowu się pokłóciliście?
-Nie, Martyna dotrze.
Wyszliśmy się śmiejąc. Nie wiedziałem, że to mogą być ostatnie chwile w tak miłym towarzystwie Banacha..
Po 20 minutach byliśmy już w szkole. Martyna nadal nie było. Przyszła Zośka i powiedziała Wiktorowi, żeby poszedł do dyrekcji. Po chwili pojawiła się Martyna.
-Gdzie byłaś? I czego zapomniałaś?
-W domu. Musiałam się przebrać, bo..
-jesteś w ciąży?
-Co?
-Jak zszedłem na dół to się przeglądałaś w lustrze.
-To już nie mogę zobaczyć, czy dobrze wyglądam w ubraniu, które założyłam?!
-Nie chcesz mieć dzieci? To co się stało?
-To chyba na czas na takie rozmowy, nie uważasz?  A po pracy zostaliśmy zaproszeni na kolację do moich rodziców.
-Wrócimy do tego tematu potem, masz rację-pocałowałem ją w czoło.-Zawsze masz rację. Przecież Twoi rodzice są po rozwodzie, co nie?
-Siedemnaście lat temu odeszła od nas. Z tego co pamiętam, to rozwód też trochę trwał, bo ojciec nie chciał go jej dać..
Martyna na tą myśl posmutniała.
-Mam coś dla Ciebie-powiedziałem, gdy zobaczyłem Wiktora z Zosią.
-Co takiego?
-Twój strój ratowniczy.
-Super, Piotruś.
Przyszedł Wiktor i Zosia.
-Martyna, a Ty jeszcze nie przebrana?
-Już idę!
-Martyna, ale Ty zajebiście wyglądasz... Znaczy  ładnie-powiedziała Zosia.
-Dzięki, Ty też.
Martyna poszła się przebrać.

***
MARTYNA
Dostaliśmy wezwanie do poparzonego mężczyzny. 
-Poradzi sobie pan?-zapytał pacjenta, gdy założyłam mu opatrunek. 
-Niech pani się nie przejmuje, kolega mi pomoże. 
-Martynka, pomóc Ci z sprzętem?-zapytał Piotruś. 
-Poradzę sobie, nie martw się o mnie. 
Zaniosłam sprzęt przed karetkę i usiadłam w niej. On zaraz przyszedł do mnie.
-Piotruś.. wiesz, że musimy kupić łóżko? 
-Wiem, ale to nie ja je rozwaliłem. 
-Ciekawe kto spał po tej stronie, co jest rozwalone? 
-Dobra, dobra. Ty byłaś po tej stronie wtedy! 
-Pojedziemy do meblowego?
-Tak. Jutro po dyżurze pojedziemy, a teraz idę do Wiktora. 
Wstałam i czekałam na pacjenta. W tym momencie wjechało w nas rozpędzone auto!
-Doktorze!-krzyknęłam... 


 ***
Ocknęłam się po chwili. Bolał mnie bark, bo jest wybity. Wstałam z wielkim trudem i podbiegłam do Piotrka. Znalazłam go bez trudu. 
-Piotruś, słyszysz mnie?! Może mi ktoś pomóc?-podbiegł robotnik.-Proszę mi podać kołnierz!-zaczął chaotycznie go szukać w karetce i go znalazł, a następnie pomógł mi założyć go. 
-Martynka? Co się stało? Wszystko w porządku?
-Mieliśmy wypadek. 
-Co z Wiktorem?!
-Idę go szukać.-wstałam. 
-Nigdzie się nie ruszasz! Przecież wiesz, że Ci nie wolno! Proszę go pilnować. Ma sie nie ruszać!
Kolejny z robotników znalazł Wiktora:
-Pani doktor! Znalazłem go. 
Podbiegłam do Wiktor. 
-Wiktor? Słyszysz mnie? Proszę po 2 karetki zadzwonić! 
Kierowałam akcją. Próbowałam pomóc Banachowi, ale nie wiem czy uda mi się udało. Bałam się bardzo o niego.. 

***
Musiałam zemdleć, bo obudziłam się na SOR-ze w Leśnej Górze. 
-Gdzie Piotrek i Wiktor?-zapytałam wystraszona, gdy się ocknęłam. 
-Wiktor jest operowany, a Piotrek leży w sali nr 3-powiedziała Asia. 
-Ile go operują?-próbowałam wstać, ale nie mogłam.-Ile byłam nieprzytomna? 
-Spokojnie, Martyna. W Twoim stanie nie jest wskazane, abyś się denerwowała. 
-W jakim stanie? 
-Jesteś w ciąży. 
Wyszłam z sali. Z jednej strony byłam szczęśliwa, a z drugiej... jestem przerażona. Muszę jeszcze potem pójść do Hany. Nie jestem jeszcze gotowa, żeby zostać matką.. Trafiłam do sali Piotrka. 
-jak się czujesz?-zapytałam. 
-dobrze, a co z Wiktorem?
-operują go. 
-dasz mi sie napić?
-tak-podałam mu kubek z rurką. 
-Zobacz, co z nim. 
-Operacja będzie jeszcze trwać długo. 
-Ok. 
Poszłam najpierw zobaczyć, czy operacja się skończyła. Jeszcze trwała. Przytuliłam Zosię. Mój telefon wibrował. Pewnie mama dzwoniła. Sambor wyszedł z bloku i powiedział, że najważniejsze będą 24 najbliższe godziny. Miał iść do lekarskiego, ale go zatrzymałam:
-Doktorze, proszę powiedzieć mi prawdę. 
-Są małe nadzieje na to, że wybudzi się.. 
Dostałam mocnego bólu brzucha i złapałam się za niego. 
-Martyna, w porządku?-zapytał pomagając mi usiąść na najbliższym krześle.
-Tak, to tylko skurcz. Zaraz mi przejdzie i pójdę do Hany. 
Głęboko oddychałam. Po chwili poszłam do gabinetu Hany. 
-Cześć Hana. Mogę na chwilę?
-Tak. Siadaj. Co się stało?
-Pielęgniarka mi powiedziała, że jestem w ciąży, a na korytarzu prawie zemdlałam z nerwów chyba. Rozbolał mnie brzuch bo nic od śniadania nie jadłam. 
-Siadaj, to zbadam Cię. 
Usiadłam na fotelu i Hana zrobiła mi badanie. 
-I co?-zapytałam. 
-Miałaś rację, że to z nerwów. Patrzyłam na wyniki Twoich badań i koleżanko masz anemię. A pielęgniarka pewnie źle usłyszała. Zapiszę Ci witaminy. 
-Dzięki, cześć. 
Zeszłam z ginekologii i poszłam na SOR. 
-Co Ci tak długo zeszło?-zapytał Piotr. 
Opowiedziałam mu wszystko. 
-I to taka historia... 
-Chciałaś zostać matką?
-A jaka kobieta by nie chciała..? Mama mi się parę razy nagrała na pocztę. 
-Mieliśmy jechać do Twoich rodziców na kolację.. 
-Pojedziemy nie raz-próbowałam się uśmiechnąć, ale nie mogłam. 


4 komentarze:

  1. Świetne opowiadanie. Trzymaj tak dalej.
    Nikaa

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak w serialu tylko tam nie było o ciąży Martyny. Taka mała rada nie przepisuj serialu. Minia ♡

    OdpowiedzUsuń
  3. Super.Czekam na next

    OdpowiedzUsuń

Rozdział 47 cz. 1

Tuż po tym jak kamerzysta odjechał para postanowiła nareszcie udać sie do hotelu na noc poślubną. Mimo, że juz mieszkali razem to i tak nie ...