sobota, 9 stycznia 2016

Rozdział 31

Zjadła śniadanie, ogarnęła swój wygląd i wyszła z mieszkania. Poszła na przystanek i czekała na autobus. Pojechałaby swoim samochodem, ale musiała go sprzedać, bo nie dało się go już naprawić. Wsiadła do odpowiedniego autobusu i pojechała pod wskazany adres.
-Pani Martyna, jak sądzę?-zapytał terapeuta. Był to wysoki szatyn. Na oko miał 35 lat.
-Tak, chcę to załatwić szybko i bezboleśnie.
-To od pani wszystko zależy.
-To zaczynajmy.
-Ma pani problem z uzależnieniem od leków uspokajających, tj. Hydroksyzyny, Relanium, etc.-pokiwała głową na ,tak'. -W jakich sytuacjach sięga pani po leki?
-Gdy się zdenerwuję potrzebuję czegoś, dzięki czemu będę mogła dojść do siebie.
-Wtedy na pani drodze staje np.  Hydroksyzyna.
-Tak. W tych sytuacjach stres i zdenerwowanie biorą nade mną górę.  Nie mogę się skupić na wykonywanej czynności.
-Rozumiem-wyjął z pudełka gumkę recepturkę.-Proszę sobie założyć ta gumkę na nadgarstek i i gdy tylko pomyśli pani o zażyciu Hydroksyzyny lub innego leku to proszę sobie strzelić sobie nią, tylko tak mocno, żeby zabolało. To będzie pani przypominało, że nie może pani wziąć leku.
-Dobrze, będę na pewno pamiętać.
-Proszę mi powiedzieć na koniec tylko jedną rzecz.
-Słucham.
-Czy jest ktoś, kto panią wspiera i może z panią o wszystkim pogadać?
-Piotrek-uśmiechnęła się na myśl o narzeczonym.
-Kim on dla pani jest?
-Dobre pytanie.
-Trudne do odpowiedzenia na nie?
-Piotrek jest kimś w rodzaju anioła stróża. Czuwa nade mną. Przy nim czuje, że żyję i mogę porozmawiać i pośmiać się na każdy temat.
-Długo się państwo znacie?
-Poznałam go, gdy rozpoczynałam pracę ratownika medycznego. Mogę na nim polegać i on może na mnie również. Stworzyliśmy dobry team. Zarówno w pracy jak i w życiu prywatnym. Wiem, że on mnie kocha i ja kocham jego. Kiedy go poznałam to nawet nie wyobrażałam sobie, że my będziemy parą, a co dopiero małżeństwem.
-Ma pani wspaniałego męża.
-To nie jest mój mąż, jak narazie. Nie mogłam sobie wymarzyć lepszego narzeczonego.
***
Do: Martyna
Jak tam? 
Chociaż był na wezwaniu, to znalazł chwilę, aby próbować skontaktować się z ukochaną. Martwił się o nią. Co jeśli nie poszła na terapię i znowu go okłamała? Wybrał jej numer na liście ostatnich połączeń. Po kilku sygnałach włączyła się poczta głosowa. Rozłączył się. Przekazali pacjenta lekarzowi dyżurnemu na SOR-ze i pojechali do stacji. Po wejściu do budynku usłyszał jej śmiech. Szybko poszedł w stronę, z której go słyszał. Oparł się o blat kuchenny i słuchał jak rozmawia o ślubie z Renatą. Nie ma z kim o tym rozmawiać? Pomyślał z pogardą dla rudowłosej ratowniczki. O ukochanej nigdy nie mógłby tak pomyśleć.
-Piotruś-rzekła wytrącając go z rozmyślań-muszę cię na chwilę gdzieś porwać.
-Martynka, z tobą to...
-Tylko bądź na radio-powiedział Banach przerywając mu.
Poszli do pokoju socjalnego. Nie chcieli, aby ktoś podsłuchiwał ich rozmowy.
-Co powiedział psycholog?-zapytał prosto z mostu.
-Wszystko jest OK! Możemy dziś świętować przy dobrym winie w naszym mieszkaniu-cmoknęła go w policzek.
-Cieszę się, że wszystko wróciło do normy, ale musimy przełożyć nasze świętowanie.
-Dlaczego?
-Zapomniałaś, że jesteśmy umówieni na kolację u Basi i Adama?
-Zupełnie o tym zapomniałam! O której?
-O 20:00.
-Dzięki, że pamiętałeś o tym wszystkim!-pocałowała go.
-"Piotrek wezwanie mamy!"
-"Już idę". Jak zwykle w nieodpowiednim momencie ..
***
Siedzieli we czwórkę przy stole w jadalni. Martyna ubrała żakiet, białą bluzkę oraz czarne rurki. Włosy miała wyprostowane. Piotr ubrał białą koszulę oraz marynarkę i spodnie. Podczas kolacji śmiali się i rozmawiali na różne tematy.
-Mogę cię poprosić siostrzyczko do tańca?-zapytał Adam.
-Pewnie, braciszku.
Podczas tańca Wszołek rozpoczął temat jej problemów:
-Co to się ostatnio z tobą działo?
-Nic się nie działo przecież.
-Jakaś inna chodziłaś i do tego się z Piotrkiem pożarłaś.
-To przez nerwy przedślubne. 
Usiedli z powrotem do stołu.
-Chcielibyśmy wam coś powiedzieć-Basia wstała od stołu.
-O co chodzi?-zapytała Martyna z uśmiechem.
-Kupiliśmy dom niedaleko stąd i za parę miesięcy się tam wprowadzamy.
-To świetnie, bo chcielibyśmy poprosić cię, Basiu, abyś została świadkiem na naszym ślubie.
-Bardzo chciałabym nim być, ale niestety nie mogę. Za 8 miesięcy zostanę mamą.
-Gratulacje! Adaś nie pochwaliłeś się nam nic!-Martyna przytuliła przyjaciółkę i kuzyna. Piotrek natomiast poklepał go po plecach, jak robią to w zwyczaju mężczyźni.
-Dowiedzieliśmy się kilka dni temu i wam jako pierwszym o tym mówimy.
-To musimy poszukać nowego świadka-westchnęła Kubicka- bo świadkiem Piotrka będzie Tomek.  Może Renata?
-Nie masz jakiejś kuzynki? Nie bierzmy na świadka obcej osoby. Niektóre osoby są nigdy nie zmienią-rzekł Piotr z przekąsem.
-Może masz rację.
-A twoja siostra?-zapytał Adam.
-Aśka? Przecież ona nie daje znaku życia od dobrych kilku lat.
-O co chodzi, kochanie?-Piotrek położył rękę na jej ramieniu.
-Wytłumaczę ci w domu.
***
Przyjechali do mieszkania i usiedli na kanapie w salonie.
-Aśka to  moja młodsza siostra. W przyszłym roku skończy 24 lata. W dniu swoich 19-stych urodzin pokłóciła się z rodzicami i uciekła z domu. Poszło o chłopaka. Próbowałam wiele razy się z nią skontaktować, ale bez skutku. Może gdybym pobiegła za nią i ją wtedy zatrzymała...?
-Nie obwiniaj się o rzeczy, na które nie miałaś wpływu.


2 komentarze:

  1. Super! :D Czekam na nexta! Masz ogromny talent i z niecierpliwością czekam, aż dojdzie do ślubu Piotrka i Martynki. :* Pozderki.

    OdpowiedzUsuń

Rozdział 47 cz. 1

Tuż po tym jak kamerzysta odjechał para postanowiła nareszcie udać sie do hotelu na noc poślubną. Mimo, że juz mieszkali razem to i tak nie ...