sobota, 7 listopada 2015

Rozdział 17

-Piotrek, masuj!
-Martyna, analiza!
-Asystoria- odpowiedziała.
-Strzał 150 J.
Po 20 minutach ciągłe reanimacji lekarz stwierdził:
-Zgon godzina 19:56.
Zawiadomił dyspozytornię, że mamy zgon. Pojechaliśmy  z powrotem do stacji. Z naszej trójki najbardziej przybita była Martyna. Zawsze bardzo przeżywa się śmierć pacjenta. Zwykle dajemy radę odratować pacjentów. A ten nowy doktorzyna myśli, że zjadł wszystkie rozumy świata.. Doktor Góra parę dni temu zatrudnił nowego lekarza, Damiana, który jest dopiero po studiach. Najbardziej denerwuje mnie to, że kokietuje Martynę. Najchętniej wygarnąłbym mu to i owo, ale on nie wie, że jesteśmy razem. Mieliśmy teraz skończyć dyżur, ale musieliśmy zostać, bo Góra dorabia sobie w klinice piękności. Mam nadzieję, że nie będziemy mieć dużo wezwań. Usiadłem koło Martyny na kanapie.  Czytała książkę.
-Co czytasz?-zapytałem.
-Książkę.
-Widzę, że książkę.
-Kryminał.
-To możesz na chwilę przerwać?
-Bo...?
-Twoja mama do mnie dzwoniła.
-Dlaczego do Ciebie a nie do mnie?
-Twój telefon jest w naprawie.
-A no tak. Po co dzwoniła?
-Pamiętasz, gdzie mieszkaliście w czasie Twojego dzieciństwa?
-No tak. Jak mogłabym zapomnieć miejsca w którym spędziłam najwspanialsze lata mojego dzieciństwa?
-Przeprowadzają się tam z powrotem.
-Chyba żartujesz?
-Nie żartuję. Chodźmy na zewnątrz, a nie siedźmy tutaj.
-Ok.
Wyszliśmy na zewnątrz i usiedliśmy przed stacją.
-kiedy się przeprowadzają?
-za dwa tygodnie robią taka mini-parapetówkę. Będziemy na niej chyba my, Adam, Basia i kilka osób.
-może być, tylko, co jesli nie dostaniemy wolnego?
-coś sie wymyśli.
***
Siedziałam w stacji i nadal czytałam ten kryminał. Był niesamowicie wciągający. Dosiadł sie do mnie Damian i powiedział:
-Chyba to bardzo ciekawa ksiażka.
-Tak-zbyłam go.
Nie chciałam kontynuować tej rozmowy. On cały czas mnie kokietuje a mnie to drażni i jak widzę Piotrka też. Chłopak przygląda nam się z ukrycia.
-Co byś powiedziała, żebyśmy poszli może po pracy na małe piwko?
-Raczej nie.
-Dlaczego? Rozumiem że możesz mieć plany..
-Tak, mam plany. Spędzam ten wieczór i każdy w towarzystwie mojego narzeczonego.
-To szkoda.
Widziałam, że Piotrek się uśmiechnął, a Damian zrezygnowany poszedł w stronę podjazdu do karetek. Uśmiechnęłam się do niego.
Pół godziny później nasz dyżur dobiegł końca. Czesałam włosy a Piotrek zapytał:
-Od kiedy jestem Twoim narzeczonym?
-Od... kiedyś tam. Widziałam jak zieleniejesz  z zazdrości, gdy Damian się do mnie dosiadł na kanapie i chciał zaprosić na piwo..
-Od kiedy jesteś z nim na "ty"?
-Od pierwszego dnia naszej znajomości. Z Tobą też byłam, więc nie wiem o co Ci chodzi.
-To co innego.
-No, ciekawe..


2 komentarze:

  1. Bardzo fajne opowiadanie:)) Cieszę się, że wszystko dobrze toczy się pomiędzy Martyną i Piotrem:)Z niecierpliwoscią czekam na następne ;) Pozdrawiam i życzę nieopuszczającej weny :) Miła W.

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękne opowiadanie! :D Czekam na next i życzę nieopuszczającej Cię weny! :D :* <3 #Wera

    OdpowiedzUsuń

Rozdział 47 cz. 1

Tuż po tym jak kamerzysta odjechał para postanowiła nareszcie udać sie do hotelu na noc poślubną. Mimo, że juz mieszkali razem to i tak nie ...