niedziela, 8 listopada 2015

Rozdział 18

KILKA TYGODNI PÓŹNIEJ
Tym razem to ja wstałem wcześnie i pojechałem do Centrum. Miałem do załatwienia parę spraw. Postanowiłem podjąć męską decyzje. Zamierzam oświadczyć się Martynie. Gdy widziałem jak ten doktorzyna z nią flirtuje to myślałem, że mu coś tam na miejscu zrobię. Czułem się zagrożony.. Oświadczynami chcę dać Martynie znać, że traktuję nasz związek bardzo poważnie. Spotkam się z Baśka u jubilera.
Mam dużo pierścionków do wyboru. Nie moge się zdecydować.
-Piotrek. To Twoja decyzja, jaki pierścionek wybierzesz. Ten jest piękny-pokazała mi złoty pierścionek z szafirem.
-Ten pierścionek, który wybiorę musi być oryginalny, a zarazem taki delikatny jak Ona. Kiedy indziej podjadę po ten pierścionek. Muszę podjechać jeszcze w kilka miejsc po resztę rzeczy. A wieczorem mam dyżur.
-To leć. Pa.
Wyszedłem z sklepu i pojechałem dalej.
***
Wstałam i poszłam do łazienki się ogarnąć. Piotrka oczywiście nie było. Czuję, że oddalamy się od siebie.. Po kilkunastu minutach byłam już gotowa, aby pójść do pracy. Zeszłam na dół i udałam się do kuchni. Myślałam, że będzie w kuchni lub na tarasie.. Zastałam tylko kartkę: 
Miałem coś meeega ważnego do załatwienia. Pogadamy jak wrócę albo jak będę wchodził na dyżur. Kocham Cię :-) 
-Taaa, jasne-powiedziałam do siebie na głos. Jeśli tak ma wyglądać nasze życie to dziękuję bardzo za to. Zjadłam kanapki, które przygotował Piotrek i pojechałam na dyżur. Co miałam zrobić? Po kilkunastu minutach byłam pod stacją. Zaparkowałam samochód i weszłam do środka. Skierowałam się do szatni. Szybko się przebrałam i poszłam sobie zrobić kawy. Do dyżur zostało mi ponad pół godziny.  Na szczęście była już Basia. Przywitałyśmy się przytuleniem się i usiadłyśmy w kącie. 
-Co jest?-zapytała.
-Myślę, że Piotrek kogoś ma. 
-Coś Ty! On nie widzi świata poza Tobą!
-Od kilku tygodni prawie się nie widujemy. Jak On przychodzi to ja śpię i na odwrót. Tak się nie da żyć. Brakuje mi tej Jego bliskości.
-To weźcie wolne i pojedźcie gdzieś.
-Góra nam  nie da.
-Zobaczysz, za niedługo wszystko się wyjaśni.

Podczas dyżuru miotałam wobec tego wszystkiego. Jeździłam z Renatą i Damianem. Chyba gorzej nie mogłam trafić. Gdy wróciliśmy z ostatniego wezwania spotkałam Piotrka.
-Hej-powiedział.
-Cześć-odpowiedziałam obojętnie.
-Co jest?
-Musimy pogadać. I to zaraz.-pociągnęłam go za rękę i wyszliśmy przed stację.
-Kochanie, w porządku?-położył dłoń na moim policzku.
-Pojadę dziś do rodziców i wrócę prosto na dyżur.
-Coś się stało?
-Może Ty mi odpowiesz na to pytanie? Od kilki tygodniu nie masz dla nas czasu... Masz kogoś?
-Nie mam! Co powiesz, gdybyśmy pojechali do moich rodziców?
-Po co?
-Jadą na weekend do Paryża i chcą abyśmy zajęli się ich domem. Co Ty na to?
-Możemy jechać. Niech zgadnę: załatwiłeś to u Góry?
-Taak. Muszę lecieć na dyżur. Zadzwoń jak dojedziesz i jedź ostrożnie-pocałował mnie w policzek i poszedł do karetki. Pomachałam mu i pojechałam do moich rodziców.
***
O mało i by Martyna przejrzała mój plan. Zaproponowałem jej wspólny wyjazd do moich rodziców, bo tam chcę jej się oświadczyć. Tam, gdzie to wszystko się zaczęło. Dziś wszystko kupiłem. Pozostało mi tylko udekorowanie ogrodu u rodziców. To zrobię, gdy Martyna będzie mieć dyżur po południu. Podeszła do mnie Renata, która kończyła dyżur:
-Chyba coś Wam z Martyną ostatnio się nie układa.
-Dlaczego tak wnioskujesz?
-Bo widziałam, że cały dyżur była małomówna i smutna.
-To nie Twoja sprawa.

NASTĘPNEGO DNIA
Wracałam do domu. Miałam prosto na dyżur, ale muszę się przecież przebrać. Zapomniałam kluczy. Mam je, ale przecież mogę zadzwonić do drzwi. Chwilę poczekałam. Chyba się pomyliłam.. co do Piotrka.. Jak On mógł mi to zrobić?! Po tym wszystkim, co razem przeszliśmy? Wybiegłam z domu. On pobiegł za mną.
-Martyna! Posłuchaj mnie!
-Słucham! Zraniłeś mnie! Historia lubi się powtarzać, co nie? Znowu Renata, Ty i Ja! To już się nudne robi, wiesz?!
-Dasz mi dojść do słowa?
-A po co?
-Chcę to wszystko wyjaśnić.
-To wyjaśniaj!
-Byłam tylko poradzić się Piotrka w jednej sprawie-wyjaśniła Renata.
-W czym?
-Nie wiedziałam do jakiego mechanika iść  z zepsutym autem.
-Nie mogłaś pójść do kogoś innego?-zapytałam z sarkazmem.
-Piotrek tak szaleje za Tobą, że normalnie szok. Za mną nigdy tak nie szalał. To się chyba nazywa prawdziwa miłość. Wyjaśnijcie sobie wszystko, a ja lecę. Pa.
Poszła a my zostaliśmy sami.
-Dlaczego Ty myślisz, że kogoś mam. Przecież tyle razy Cię zapewniałem, że Cię kocham i nigdy, ale to przenigdy bym Cię nie zostawił...
-Przepraszam-przytuliłam się do niego mocno.-Jestem głupia.
-Obiecaj mi jedno..
-Co tylko chcesz..
-Obiecaj, że we mnie nie zwątpisz, bo gdy to zrobisz, to.. to wszystko nie będzie miało sensu...
-Obiecuję.-pocałowaliśmy się namiętnie.-Brakowało mi tego.
Spletliśmy nasze dłonie i tak siedzieliśmy patrząc sobie w oczy. To milczenie wyrażało więcej niż tysiąc słów..

________________________________________________
Wybiło ponad 20 tysiecy wyświetleń! Wielkie dzięki. Dzięki tym wyświetleniom mam wenę żeby pisać dalej i dalej.
A co do opowiadania. Piszcie co o nim sądzicie w komentarzach ;D
Kolejny next chyba w  weekend.
Jak zauważyliście Piotrek planuje oświadczyny. Może ukażą się one w kolejnym rozdziale. Zobaczymy ;D
Do następnego <3


3 komentarze:

  1. Piękne opowiadanie! Jestem ciekawa, co wydarzy się w kolejnej części! Weny życzę, kochana! :* :* :* #Wera

    OdpowiedzUsuń
  2. Super ;* ;* Kiedy następne opowiadanie ?? ;)
    Mam nadzieje, że szybko ;) :*
    Życzę weny !! ;* ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Wow nawet niesz jak się cieszę!:))) To jest cudowne;) Życzę nieopuszczającej weny i chęci do tworzenia tych cudeniek ;) Pozdrawiam Miła W.

    OdpowiedzUsuń

Rozdział 47 cz. 1

Tuż po tym jak kamerzysta odjechał para postanowiła nareszcie udać sie do hotelu na noc poślubną. Mimo, że juz mieszkali razem to i tak nie ...