sobota, 21 listopada 2015

Rozdział 20

DWA TYGODNIE PÓŹNIEJ
Na razie tylko o naszych zaręczynach wiedzą nasi najbliżsi przyjaciele: Adam, Basia i Wiktor i nasze rodziny.  Przebieraliśmy się na dyżur.
-Nie wiem, czy chować pierścionek tak jak do tej pory, czy mieć go na palcu?
-Miej go na palcu. Niech ten Damian zobaczy, że masz narzeczonego i da Ci spokój.
Do pomieszczenia weszła Renata.
-Cześć, jak po urlopie?-zapytałam.
-Cześć, świetnie! Musicie koniecznie polecieć na Kretę. Było cudownie i poznałam kogoś.
-To cudownie!
-A co u Was?-Chciałam schować dłoń do kieszonki spodni, ale ona zauważyła mój pierścionek.-Kiedy się zaręczyliście?
-Niedawno-zbyłam ją.
-Niedawno?
-Co to dwa tygodnie..
-Gratulacje-przytuliła nas.-Musimy to koniecznie dziś uczcić. Ktoś z stacji wie?
-Tylko Adam i Basia.
-To dziś po dyżurze?
-Ok.
-O której kończycie?
-O 17:00.
-Ja też. Idealna pora na uczczenie Waszych zaręczyn. Nie chcecie by ktoś jeszcze się dowiedział.?
-Jak na razie nie chcemy aby ktoś więcej o nich wiedział.
-Spokojnie. Macie to u mnie jak w banku-uśmiechnęła się i wyszła.
Skończyliśmy się przebierać i poszliśmy przygotować karetkę.  Mieliśmy dyżur z Górą.
***
Wieczorem po skończonym dyżurze ratownicy poszli do baru.
-Wiedziałam, że Piotrek to porządny gość i w końcu kiedyś Ci się oświadczy-powiedziała Renata.
-Muszę Ci się przyznać, że ja nie sądziłam, że kiedyś to nastąpi...
-Kochanie, nie wierzysz we mnie?-zapytał.
-No wiesz...
-Co?
-Oczywiście, że w Ciebie wierzę!-pocałowała go w policzek.
-Już myślałem...-uśmiechnął sie.
-to jeszcze po jednym piwie?-zaproponowała Renata.
-Ok i do domu.
Po wypiciu piw rozeszli się pod lokalem. Martyna i Piotr na nogach poszli do domu a Renata pojechała taksówką . Nie wiedzieli, że w barze obserwował ich Damian.Mężczyzna pomyślał: Jeszcze mnie popamiętasz... Zraniłaś mnie wtedy to ja Cię teraz zranię. Nie będziesz miała cholernego happy endu...
Szli powoli nie spiesząc się.
-Ustalamy datę ślubu?-zapytał.
-Jeszcze nie. Po co ten pośpiech? Mamy czas przecież.
Doszli do domu. Martyna szukała w torebce kluczy i je znalazła. Otworzyła dom i weszli do niego.
-Nie chodzi mi oto, że nie chcę tego ślubu, tylko oto, że jeszcze nie myślałam nad datą ani miejscem. Szczerze mówiąc to jeszcze nad niczym w tej kwestii nie myślałam.
-Ok-pocałował ją.-Jak będziesz chciała pogadać o ślubie to mi powiedz.
-Będziesz pierwszą osobą, która się o moich ślubnych planach dowie.
-Cieszę się niezmiernie.
-Ja również.
NASTĘPNEGO DNIA
Przyszli wcześniej na dyżur. Siedzieli przed stacją i rozmawiali. Nagle przed budynek pojawił Wiktor. Przyjechał na rowerze.
-Doktorze!-powiedziała Martyna
-cześć dzieciaki!
-Doktorze, już po wypoczynku?-zapytał Piotr podając mu dłoń witając się.
-Nareszcie chyba chciałeś powiedzieć.
-Oczywiście-zaśmiał się.
-Co tam u Was?
-Auto się zepsuło i jedno i drugie, więc skazani jesteśmy na komunikację miejską lub spacery-rzekła Martyna.
-Albo przerzućcie się na rowery.
-Słyszysz, Piotruś?
-Pomyślę.
-Yhm.
Martyna szepnęła Piotrkowi na ucho:
-Wszystko zaczyna się układać-uśmiechnęli się do siebie.
_________________________________
No więc oto kolejna część opowiadania.
Co myślicie o Damianie?
Zdradzę Wam, że on dużo namiesza. Będą to przykre sprawy, że się tak wyrażę.
Jak myślicie co będzie w kolejnej części? ;*
Do następnego ;D


2 komentarze:

  1. Piękne, naprawdę. :) Nie wiedziałam, że masz taki talent. :D Pozderki i życzę weny. :* #Wera

    OdpowiedzUsuń
  2. Super, z niecierpliwością czekam na kolejne ;-)
    Pozdrawiam cieplutko. Patrycja
    www.na-sygnale-opowiadania.blog.pl

    OdpowiedzUsuń

Rozdział 47 cz. 1

Tuż po tym jak kamerzysta odjechał para postanowiła nareszcie udać sie do hotelu na noc poślubną. Mimo, że juz mieszkali razem to i tak nie ...